Do tak nietypowego "zmartwychwstania" dochodzi niezwykle rzadko. Siti miała cukrzycę, tym razem jednak pojawiły się dodatkowe powikłania, mające bezpośredni wpływ na funkcje życiowe. Gdy przed kilkoma dniami lekarze skontaktowali się z jej ojcem, mieli do przekazania wiadomość najgorszą z możliwych. Dziewczynka zmarła. Była godzina 18. Chwilę później zrozpaczony ojciec przeniósł ciało do domu, gdzie zebrała się rodzina, aby przygotować ceremonię pogrzebową. I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. - Kiedy ją myliśmy, temperatura ciała nagle wzrosła. Otworzyła oczy, poczuliśmy, jak serce znowu bije, a Siti zaczyna się ruszać - mówił ojciec w lokalnych mediach. Wezwani lekarze myśleli, że mają do czynienia cudem i natychmiast podjęli ponownie akcję przywracania dziewczynki do życia. Nadaremnie. Siti zamknęła oczy, a jej serce znowu przestało bić. Tym razem całkowicie. O co chodzi? Dlaczego tak się stało i czy to rzeczywiście cud? "Syndrom Łazarza" W rzeczywistości nastąpił powrót krążenia w martwym ciele. To zjawisko opisywane po angielsku skrótowo jako ROSC (return of spontaneous circulation). Po polsku to tzw. syndrom Łazarza, który - jak wynika z przekazów biblijnych - był uznany za zmarłego, a jednak wrócił do świata żywych, wskrzeszony przez Chrystusa. Portal medicalnewstoday.com wskazywał przed trzema laty, że od 1982 roku, gdy zjawisko to zostało po raz pierwszy opisane w literaturze naukowej, odnotowano co najmniej 38 takich przypadków. Na początku 2015 roku w Polsce była głośna sprawa 91-letniej wówczas pani Janiny. Lekarka stwierdziła jej zgon, po czym okazało się, że kobieta żyje. Akt zgonu musiał być jednak unieważniony dopiero przez sąd, który ostatecznie "przywrócił do życia" panią Janinę.