Ultramaraton odbył się w Wielki Piątek. Około 6 rano prawie 400 biegaczy rozpoczęło przemierzanie trasy z Manchesteru do Liverpoolu. Pokonanie 80 kilometrów zajęło uczestnikom ok. 13 godzin, łącznie z przerwami na jedzenie i picie. Znacznie mniej czasu potrzebowała na dotarcie do mety 47-letnia reprezentantka Szkocji Joasia Zakrzewski. Kobieta dobiegła na metę w czasie siedmiu godzin i 25 minut i zdobyła brązowy medal. Srebrna medalistka dotarła zaledwie 22 sekundy wcześniej. Pojawiły się jednak podejrzenia, że część trasy kobieta mogła pokonać samochodem. Namierzono, że w pewnym momencie osiągnęła ona "nadludzką" prędkość maksymalną. Jak podaje "Daily Mail", kobieta miała się przemieszczać z prędkością 56 km/h, czyli znacznie szybciej niż Usain Bolt uznawany za najszybszego człowieka na świecie. Z analizy danych śledzenia trasy uczestników wynika, że dzięki podwózce kobieta mogła zyskać 25 minut. Co więcej, ok. czterokilometrowy odcinek biegu pokonała główną drogą, a nie wyznaczoną trasą. Cytowani przez "Daily Mail" przyjaciele kobiety twierdzą, że zgodziła się ona na podwiezienie, ponieważ czuła się "chora" po przylocie z Australii. Podkreślili, że 47-latce jest "naprawdę przykro". Kobieta została zdyskwalifikowana. Odebrano jej medal i przekazano innej osobie. "Świetna wiadomość dla mnie, ale zła dla sportu" - przekazała we wpisie na Twitterze Mel Sykes, która zdobyła trzecie miejsce. Pobiła rekord świata. Domagają się dyskwalifikacji W mediach społecznościowych "Manchester to Liverpool Ultra" poinformowano o zamianie na podium, która zaszła z powodu dyskwalifikacji. Inni uczestnicy wyścigu również skrytykowali zachowanie kobiety. Dodatkowo zaledwie kilka tygodni przed tym wydarzeniem, pobiła ona rekord świata w największej liczbie mil przebiegniętych przez kobietę w ciągu 48 godzin. Teraz rywale zażądali, żeby biegaczka została wykluczona z wyścigów - dodaje "Daily Mail".