Mniejszość kurdyjska domaga się uznania zabójstwa trzech przedstawicieli tej społeczności w piątek za akt terroru. Jednak zarówno francuscy politycy, jak i prokuratura określa atak jako rasistowski. W południe setki osób zgromadziły się na Placu Republiki w Paryżu, aby oddać hołd ofiarom i zaprotestować przeciwko przemocy wobec Kurdów. Demonstracja została zorganizowana przez Kurdyjską Radę Demokratyczną we Francji. Demonstranci nieśli flagi PKK (Partii Pracującej Kurdystanu) oraz transparenty wyrażające poparcie dla Kurdów. Paryż. Pokojowe zgromadzenie przerodziło się w zamieszki Pokojowe zgromadzenie przerodziło się jednak w zamieszki i starcia z policją. Manifestanci podpalili kilka samochodów, śmietników. Budowano również płonące barykady na ulicach. Policja użyła gazu łzawiącego. Stacje metra Bastille, Chemin-Vert i Sebastien-Froissant zostały zamknięte z przyczyn bezpieczeństwa. Ambasada oraz konsulaty Turcji są obecnie chronione przez francuską policję i żandarmerię. Rzecznik Kurdyjskiej Rady Demokratycznej we Francji Berivan Firat oskarżył w stacji BFM TV o sprowokowanie zamieszek podżegaczy, który "przejeżdżali pojazdem z turecką flagą, robiąc tzw. znak Szarych Wilków (jest to skrajnie prawicowa organizacja turecka zdelegalizowana we Francji - przyp. red.), czym sprowokowali młodych ludzi". Strzelanina w Paryżu. Sprawca zabił trzy osoby W piątek w jednym z centrów kultury kurdyjskiej w Paryżu 69-letni francuski obywatel zabił trzech przedstawicieli mniejszości kurdyjskiej i zranił trzy inne osoby. Prokuratura przedłużyła w sobotę areszt podejrzanego, ogłaszając, że w śledztwie dodano rasistowski motyw zabójstwa. Dochodzenie koncentrują się obecnie na oskarżeniu o zabójstwa, usiłowanie zabójstwa, przemocy z użyciem broni oraz naruszeniach przepisów dotyczących broni. "Dodanie rasistowskiego motywu zbrodni nie zmienia maksymalnego wymiaru kary za te czyny, jaką jest kara dożywotniego pozbawienia wolności - podała prokuratura. "Jesteśmy pogrążeni w żałobie i źli" - przekazał rzecznik organizacji kurdyjskich Agit Polat. "Staraliśmy się zaalarmować władze i poinformować, że mamy bardzo poważne obawy dotyczące naszego bezpieczeństwa, w związku z bardzo napiętą atmosferą panującą obecnie w Turcji i wokół ruchu kurdyjskiego, a z drugiej strony zbliżającą się 10. rocznicą zabójstwa trzech kurdyjskich aktywistek w Paryżu w kurdyjskim centrum kulturalnym" - wyjaśnił. Trzy działaczki kurdyjskie, Sakine Cansiz, Fidana Dogana i Leyla Saylemez, zostały zastrzelone na początku stycznia 2013 r. O ich zamordowanie oskarżono obywatela Turcji, który zmarł na raka przed zakończeniem procesu, ale podejrzenia padły również na tureckie służby specjalne - przypomina agencja AP.