Zabijani za słowa
Aż 580 dziennikarzy zginęło na całym świecie w ostatnich 15 latach. 71 procent z nich zostało zamordowanych w odwecie za próby ujawniania kłopotliwych faktów.
Te tragiczne liczby znalazły się w raporcie nowojorskiego Komitetu Obrony Dziennikarzy, który gromadzi tego rodzaju dane od 1992 roku. Wśród krajów najbardziej niebezpiecznych dla dziennikarzy znalazła się Rosja. Wyprzedziły ją tylko Irak i Algieria.
Z tego samego raportu wynika, że sprawcy zabójstw dziennikarzy najczęściej pozostają bezkarni. Aż 85 procent morderców nie zostało ujętych przez wymiar sprawiedliwości.
Zastrzelona w windzie
Światem wstrząsnęła ostatnio śmierć wybitnej rosyjskiej dziennikarki, Anny Politkowskiej. Autorka kilku książek o współczesnej Rosji, w tym o wojnie w Czeczenii i autorytarnej polityce prezydenta Władimira Putina, została w sobotę zastrzelona w centrum Moskwy, w windzie domu, w którym mieszkała. Kule dosięgły ją, gdy wracała z zakupów. Miała 48 lat. Zabójstwo to wywołało falę sprzeciwu na całym świecie.
Koleżanka redakcyjna zabitej, Julia Latynina, zwróciła uwagę, że Politkowska została zamordowana w dniu 54. urodzin Władimira Putina i dwa dni po 30-letnim jubileuszu promoskiewskiego władcy Czeczenii, Ramzana Kadyrowa.
- Uważam, że jest to zabójstwo polityczne, związane z jej pracą - podkreśliła przewodnicząca Moskiewskiej Grupy Helsińskiej, Ludmiła Aleksiejewa.
Zabójstwem politycznym i wendetą nazwał to morderstwo także były prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow. Wyraził on opinię, że Politkowska była niewygodna, gdyż pisała o wojnie w Czeczenii i o korupcji.
Organizacja "Dziennikarze bez Granic" zaapelowała o "niezależne międzynarodowe śledztwo" w sprawie zamordowania rosyjskiej dziennikarki. Jak napisano w oświadczeniu, "nie sposób sobie wyobrazić, że rosyjska milicja i władze sądowe miałyby prowadzić je samodzielnie".
Strach być dziennikarzem w Rosji
Już po śmierci Anny Politkowskiej publicysta "Tygodnika Powszechnego" Jan Strzałka przypominał, że to nie pierwsze zabójstwo dziennikarza w Rosji. - Sprawców zazwyczaj się nie wykrywa. Niestety, sądzę, że tak samo będzie w przypadku śmierci Politkowskiej - powiedział.
Także organizacja "Dziennikarze bez Granic" przypomina, że rosyjski wymiar sprawiedliwości już w przeszłości "wykazywał się niezdolnością do wyjaśnienia śmierci dziennikarzy, którzy irytowali władze". W tym kontekście przypomniano o niewyjaśnionym zabójstwie redaktora naczelnego rosyjskiej edycji amerykańskiego miesięcznika "Forbes" Pawła Chlebnikowa z 9 lipca 2004 roku.
W lipcu tego roku zamordowany został dziennikarz z Saratowa Jewgienij Gierasimienko. Gierasimienko pisał głównie o sporcie i muzyce, ale - jak informował tuż po jego śmierci portal newsru.com - zajmował się także dziennikarstwem śledczym. Jego koledzy nie wykluczają, że śmierć Gierasimienki mogła mieć związek z jego pracą, tym bardziej, że z mieszkania dziennikarza zniknął komputer.
Dwa miesiące wcześniej, w maju znaleziono ciało dziennikarza lokalnej moskiewskiej stacji telewizyjnej TVC. Także on został zamordowany. Nie wiadomo do końca, czy zabójstwo miało związek z jego pracą. Zajmował się on sprawami gospodarczymi.
Kto dał zlecenie?
Ale tajemnicze zabójstwa dziennikarzy to nie tylko "specjalność" Rosji. Szczególnie głośne w ostatnich latach było zabójstwo ukraińskiego dziennikarza, Grigorija Gongadzego.
Ten krytyczny wobec reżimu poprzedniego prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy dziennikarz zaginął 16 września 2000 roku. Jego bezgłowe ciało znaleziono dopiero na początku listopada tamtego roku. Gongadze, redaktor naczelny "Ukraińskiej Prawdy", przez wiele miesięcy był wcześniej śledzony i nękany pogróżkami.
Dziennikarz opisywał korupcję na szczytach ówczesnych ukraińskich władz, a jego zlikwidowania miał się domagać sam Kuczma. Były prezydent zaprzecza jednak, by miał cokolwiek wspólnego z tą sprawą.
Obecnie znani są tylko wykonawcy zabójstwa - trzej byli oficerowie milicji, którzy zasiadają na ławie oskarżonych, i ich zwierzchnik, były generał MSW Ołeksij Pukacz. To właśnie on miał zamordować Gongadzego, dusząc go paskiem.
Sprawa śmierci dziennikarza "Ukraińskiej Prawdy" ciągnie się już kilka lat. Zleceniodawcy zabójstwa nadal pozostają nieznani. Dzieje się tak pomimo wielokrotnych deklaracji prezydenta Wiktora Juszczenki, który po dojściu do władzy obiecał, że doprowadzi do szybkiego wyjaśnienia sprawy.
Pozwólcie im pisać
Niewyjaśnione zabójstwa dziennikarzy często zdarzają się też na Białorusi. W październiku ubiegłego roku w swoim mieszkaniu został znaleziony białoruski dziennikarz Wasil Hrodnikau. Był on współpracownikiem opozycyjnej gazety "Narodnaja Wola". Pisał materiały na tematy socjologiczne i polityczne. Zginął od rany głowy, spowodowanej uderzeniem twardym przedmiotem lub uderzeniem o twardy przedmiot.
Rok wcześniej, w październiku 2004 roku znaleziono ciało Weroniki Czarkasowej. Dziennikarka została zasztyletowana w swym mińskim mieszkaniu. W tym czasie badała domniemane dostawy broni z Białorusi do Iraku i publikowała artykuły o metodach inwigilowania przez białoruskie władze działań obywateli.
Wyjaśnienia obu zabójstw domagali się m.in. przedstawiciele ONZ ds. praw człowieka. ONZ-owski specjalny sprawozdawca w kwestii praw człowieka na Białorusi Adrian Severin apelował do białoruskich władz o zagwarantowanie poszanowania prawa do wyrażania poglądów i opinii.
Takie apele niewiele jednak pomagają. Niezależni dziennikarze w Rosji, na Białorusi czy na Ukrainie wciąż są nękani, a w skrajnych przypadkach - mordowani. Zleceniodawcy tych morderstw na ogół pozostają bezkarni.
Po śmierci Anny Politkowskiej lider demokratycznej Partii Republikańskiej i deputowany do Dumy Państwowej Władimir Ryżkow zauważył, że "coraz mniej jest nieustraszonych dziennikarzy, którzy otwarcie piszą o kłamstwach władz (...)". - Odejście każdego z tych dziennikarzy cofa nas coraz dalej w przeszłość. Wkrótce może zabraknąć ludzi, którzy będą mówić prawdę - podkreślił rosyjski parlamentarzysta. Oby jego słowa nie były prorocze.