Najnowsze wyniki sondażu exit poll przeprowadzone przez publiczną telewizję DR nie są korzystne dla bloku urzędującej premier Mette Frederiksen. Kierowane przez nią partie centrolewicowe po wtorkowych wyborach powszechnych mogą stracić większość w parlamencie, zdobywając jedynie 23,1 procent. Zgodnie z szacunkami duńska socjaldemokracja wraz z innymi partiami lewicowymi może liczyć na 85 miejsc w 179 miejscowym parlamencie (większość daje 90 mandatów). Opozycyjne partie prawicowe zebrały 73 mandaty. Wybory w Danii. Koalicja rządząca traci większość Ani rządząca lewica, ani prawicowa opozycja nie zdobyły większości, prawdopodobnie dając nowej centrowej partii Umiarkowani prowadzonej przez byłego premiera Larsa Lokke Rasmussena prawo do decydowania, która ze stron utworzy następny rząd - informuje agencja Reutera. Jego ugrupowanie otrzymało 17 mandatów. Do głosowania we wtorkowych wyborach było uprawnionych ponad 4 mln Duńczyków. Od godz. 8 wybierali 179 przedstawicieli jednoizbowego parlamentu, Folketingu. Były premier może mieć decydujący wpływ na przyszły rząd Danii Rasmussen, choć w przeszłości tworzył gabinet z ramienia konserwatywnej Partii Liberalnej przy wsparciu innych prawicowych partii, w tej kampanii wyborczej przekonywał, że jego nowa formacja jest partią centrum. Obecna socjaldemokratyczna premier Frederiksen, rozpisując na początku października przedterminowe wybory, podkreśliła, że jej celem jest stworzenie "rządu szerokiego środka", co wskazuje, że jest w stanie zaakceptować wsparcie Umiarkowanych. Według komentatorów otwarte jest pytanie: za jaką cenę. I czy Rasmussen ma szansę po raz kolejny zostać szefem rządu? W opinii prof. Kaspera Mollera Hansena, politologa z Uniwersytetu w Kopenhadze tegoroczne wybory są "wyjątkowe pod wieloma względami". - Startuje aż 14 partii, w tym trzy nowe. Rekordowo dużo kandydatów na parlamentarzystów zmieniło polityczne barwy, a sondaże pokazują, że wyborcy nie są już wierni swoim poprzednim decyzjom i szybko zmieniają poglądy - zaznaczył.