W artykule redakcyjnym i w osobnym komentarzu pióra Anne Applebaum "WP" zastanawia się, dlaczego władze i służby wywiadowcze Rosji włożyły tak wiele starań, środków i czasu w siatkę nielegalnych szpiegów, każąc im infiltrować i zbierać "pogłoski" z kręgów akademickich, politycznych i rządowych. Te środowiska w USA rozmawiają otwarcie z wszelkimi zainteresowanymi - zauważa gazeta. Anne Applebaum dodaje: "Pogłoski, plotki z Białego Domu, ciekawostki z polityki zagranicznej - te rzeczy można znaleźć na stronach internetowych, (think tanku) Brookings Institution i kilkudziesięciu innych instytucji, których blogi i publikacje można wnikliwie badać, siedząc w fotelu w Moskwie". Zdaniem waszyngtońskiego dziennika, afera szpiegowska odsłania "zniekształcony obraz" amerykańskiego społeczeństwa w oczach władz w Moskwie i odzwierciedla "stale rosnącą asymetrię między społeczeństwami w Rosji i USA". "Jako że to Kreml określa, jakie materiały ukazują się w kontrolowanych przez państwo mediach w Moskwie, to przypuszcza, że taka jest rzeczywistość i w Waszyngtonie. Jeśli think tanki i naukowcy są otwarci na wszelkich gości, to muszą mieć ukryty motyw, który zrozumieją tylko osoby dobrze poinformowane. Jeśli ich raporty dostępne są publicznie, to musi istnieć tajny aneks dla tych, którzy wiedzą, co w trawie piszczy" - czytamy w artykule redakcyjnym. Zdaniem "Washington Post" "smutną stroną" afery szpiegowskiej jest to, co mówi ona o sytuacji w dzisiejszej Rosji. Applebaum zauważa, że "zgodnie ze starym sposobem myślenia KGB, sekretna informacja jest lepsza lub przynajmniej bardziej godna zaufania niż cokolwiek, co rząd amerykański ogłosi publicznie". Publicystka wskazuje, że sami członkowie domniemanej siatki nie byli o tym przekonani. Nagranie FBI zarejestrowało słowa jednego z nich, który skarżył się, że zwierzchnicy żądają od niego podania źródeł dostarczanych informacji. "Napisz (nazwisko) jakiegokolwiek polityka stąd" - podpowiada mu jego partnerka, sugerując - jak pisze Applebaum - że "centrum w Moskwie uwierzy we wszystko". Oba artykuły wyrażają jednocześnie zastrzeżenie, że może jeszcze pojawić się "mroczniejsza strona" szpiegowskiej afery i że być może okaże się, że niektórym agentom udało się rzeczywiście zdobyć dane, które władze USA chciałyby ukryć.