Cała włoska prasa pisze o tym, że rząd Orbana prowadzi do izolacji Węgier w Unii Europejskiej i apeluje do niej o zdecydowaną reakcję na wydarzenia w Budapeszcie. "La Stampa" wyraża opinię, że Węgry stały się "bardziej autorytarne i anty-nowoczesne", co - przypomina - wywołuje niepokój Unii Europejskiej i USA. "Orban, urodzony jako liberał, ale szybko zakażony przez populizm, i skrajna prawica z partii Jobbik rozbudzili reakcyjną duszę, co zaskoczyło Zachód" - stwierdza. Publicysta, który też w samym społeczeństwie szuka przyczyn tego obrotu wydarzeń, zwraca uwagę na to, że drzemie w nim przekonanie, że "wartości demokracji, pluralizmu, dialogu, różnorodności wydają się powierzchowne i możliwe do odłożenia w życiu codziennym, w którym trudno zrobić zakupy i opłacić rachunki". "Wraca pokusa, by zająć się samymi sobą, uczepić się idei Wielkich Węgier, choćby z domieszką robienia z siebie ofiary" - dodaje. "W chwilach trudności, z powodu pradawnej choroby, Węgry bardziej niż czuć się częścią kontynentu, podkreślają swoją dumną samobójczą inność" - ocenia włoski komentator. Podsumowując postawę szefa węgierskiego rządu zaznacza: "Reformy, modernizacja, rynek mogą poczekać. Lepiej zdać się na nieprecyzyjne mity czystości, świętości ziemi, silnych ludzi u sterów". "Jeszcze raz pojawia się pokusa, by zamiast pokonać politycznych adwersarzy - wyeliminować ich, postawić przed sądem, uciszyć. Ale by nie utracić znów węgierskich kuzynów z europejskiej rodziny, trzeba zrozumieć, dlaczego zachorowali" - podsumowuje "La Stampa". Komentator "Corriere della Sera" pisze: "Gdyby istniało Maastricht demokracji, Europa powinna zażądać natychmiast od Węgier przestrzegania minimum kryteriów wolności i cywilizacji demokratycznej, które umożliwiłyby im pozostanie w europejskiej rodzinie". W jego opinii "nie ma tam jedynie deficytu budżetowego państwa, bo istnieje również deficyt demokracji". W największej włoskiej gazecie przypomina się "politycznie poprawną histerię", jaka ogarnęła UE po dojściu do władzy Joerga Haidera w Austrii. Dziennik ubolewa, że dziś nie ma takiej samej reakcji. "Gdyby UE nie była zimną i wydumaną konstrukcją, jaką jest niestety, tak mało troszczącą się o głębokie wartości własnej tożsamości kulturowej, moglibyśmy być świadkami wspaniałej sceny konferencji prasowej Sarkozy'ego, Merkel i naszego premiera Montiego, na której wyrażono by solidarność z mieszkańcami Budapesztu, protestującymi przeciwko autorytarnemu zwrotowi premiera Viktora Orbana. Byłaby to scena europejskiej dumy. Scena dumy demokratycznej" - ocenia publicysta. Jego zdaniem "Europa pisze teraz kolejny rozdział własnego braku znaczenia jako zjednoczonego ciała politycznego". W Unii "żadnej uwagi nie zwraca się na jakość demokracji i żadnego alarmu nie ogłaszają władze europejskie, gdy Węgry wykolejają się na torze demokracji. To tak, jak gdyby Węgry były dalekim krajem" - pisze. Według komentatora istnieje niebezpieczeństwo, że "w Budapeszcie zabiją dzwony, zwiastując śmierć demokracji i Europy: demokracji europejskiej".