W tym roku co najmniej 80 Tybetańczyków dokonało samopodpalenia się w proteście przeciwko polityce chińskich władz wobec Tybetu. Kilka takich aktów miało miejsce tym miesiącu w autonomicznej prefekturze tybetańskiej Huangnan w prowincji Qinghai. Jak podała w czwartek państwowa chińska agencja prasowa prowincji Qinghai, władze wzmacniają patrole policyjne i wojskowe oraz założyły punkty kontrolne, by nie dopuścić cudzoziemców do powiatu Tongren (tybet. Rebkong), w którym w Rongwo znajduje się klasztor buddyzmu tybetańskiego, uważany za "niespokojny". Władze prefektury Huangnan podały, że są to konieczne środki, by "zachować społeczną stabilizację". Według władz wyposażenie satelitarne w rolniczych i pasterskich rejonach wykorzystywane jest do "oglądania i słuchania zagranicznych antychińskich programów". Dlatego władze zainwestują równowartość 1,39 mln dolarów w postawienie 50 przekaźnikowych stacji, które będą transmitować 70 proc. programów telewizyjnych w prefekturze Huangnan. Władze będą konfiskować nielegalne anteny satelitarne, pozwalające odbierać antychińskie programy z zagranicy i wymienią 3 tysiące odbiorników telewizyjnych w klasztornych sypialniach. Urzędnik władz prefektury Huangnan, poproszony telefonicznie przez agencję Reutera o potwierdzenie tego rozporządzenia, powiedział, że nic w tej kwestii mu nie wiadomo i odłożył słuchawkę. Pekin uważa duchowego przywódcę Tybetańczyków Dalajlamę za separatystę dążącego do oddzielenie Tybetu od Chin i zarzucają mu podżeganie do samopodpaleń. Dalajlama, laureat pokojowej Nagrody Nobla podkreśla, że stara się o większą autonomię kulturalną Tybetu. Liczba przypadków samopodpaleń Tybetańczyków wzrosła od 2009 roku do 95, a większość ludzi, którzy podpalili na sobie ubranie, zmarła w wyniku doznanych poparzeń. Tybetańczycy stanowią ok. 70 proc. mieszkańców całej prowincji Qinghai, obejmującej głównie historyczne ziemie Wielkiego Tybetu (Amdo - Tybet Północny i część Kham - Tybetu Zachodniego).