W środę brytyjscy parlamentarzyści brali udział w serii pytań do premiera Borisa Johnsona. Zamieszanie wybuchło po tym, jak Johnson i lider opozycji Keir Starmer starli się w sprawie standardów pracy posłów, a lider Partii Pracy zapytał, czy premier rozprawi się z kwestią lukratywnych drugich miejsc pracy parlamentarzystów. W odpowiedzi Johnson zapytał Starmera o jego własne powiązania z firmą prawniczą Mishcon de Reya. - Przepraszam, panie mówco, ale nie słyszeliśmy, dlaczego szanowny pan... - zaczął brytyjski premier, jednak jego wypowiedź została przerwana przez spikera Izby Gmin, Lindsaya Hoyle'a. - Nie chcę się kłócić, powiedziałem bardzo jasno - to pytania do premiera, to nie opozycja ma odpowiadać na pytania. Gramy tutaj według zasad, prawda? Przestańcie lekceważyć Izbę - powiedział spiker. Spiker: W tej Izbie rządzę ja Po tym, jak Boris Johnson ponownie próbował zabrać głos, spiker zwrócił się do niego stanowczym tonem: - Panie premierze, proszę usiąść. Nie pozwolę na kwestionowanie mojej roli. Możesz być premierem tego kraju, ale w tej Izbie rządzę ja. Boris Johnson posłuchał spikera i zajął swoje miejsce. Na tym się jednak nie skończyło. Podczas kolejnych pytań posłów spiker był zmuszony kilkakrotnie wstrzymywać prowadzenie obrad, aby doprowadzić parlamentarzystów do porządku. - Nie sądzę, żeby dzień dzisiejszy przyniósł tej Izbie coś dobrego (...) Izba musi odzyskać szacunek, ale zaczyna się od okazywania sobie szacunku nawzajem przez jednostki - powiedział.