Według Sky News, mandaty w wysokości 50 funtów zostały wystawione w związku z wydarzeniem, które miało miejsce 18 czerwca 2020 roku w budynku rządowym przy Whitehall 70. Jak się uważa, tego dnia odbywało się tam przyjęcie pożegnalne jednego z urzędników pracujących w biurze premiera Borisa Johnsona, w którym brało udział ok. 20 osób. Policja, która we wtorek potwierdziła, że w pierwszej fazie mandaty otrzyma 20 osób, nie będzie podawać nazwisk ukaranych, ale urząd premiera już wcześniej obiecał, że jeśli dostaną je Johnson, minister finansów Rishi Sunak bądź szef służby cywilnej Simon Case, to ten fakt zostanie podany do publicznej wiadomości. Johnson nie przyznaje się do winy Urząd premiera odmawia jak na razie przyznania, że wystawienie mandatu jest dowodem na to, że doszło do złamania prawa, co jest odbierane jako zapowiedź, że jeśli Johnson zostanie ukarany, będzie się od tej decyzji odwoływał do sądu. Każda osoba ukarana ma do tego prawo, choć w praktyce jest to rzadkie, gdyż grzywna jest zazwyczaj niższa od kosztów postępowania sądowego. Mandat za złamanie restrykcji covidowych jest z prawnego punktu widzenia podobny do mandatu za drobne wykroczenia drogowe - nie oznacza on, że ukarana osoba ma na koncie wyrok skazujący. Choć sprawa imprez na Downing Street w czasie restrykcji została zupełnie przyćmiona przez wojnę w Ukrainie, opozycyjna Partia Pracy ponownie zaczęła się domagać rezygnacji Johnsona, gdyby został ukarany. Dochodzenie prowadzone przez policję obejmuje 12 wydarzeń, które miały miejsce wiosną i późną jesienią 2020 roku oraz wiosną 2021 roku, przy czym w co najmniej trzech Johnson brał udział.