Po latach restrykcji i ograniczeń dotyczących dolara i wobec błyskawicznej utraty wartości przez dewaluującą się z tygodnia na tydzień walutę oficjalną, boliwara, wenezuelski rząd już od wielu miesięcy de facto tolerował dolarowe transakcje. Maduro, który w ostatnim czasie bardzo rzadko zwołuje konferencje prasowe, uzasadnił praktyczną legalizację obrotu dolarowego w Wenezueli "wojną ekonomiczną", prowadzoną przez Stany Zjednoczone przeciwko jego krajowi. Po sześciu latach nieprzerwanej recesji, nacechowanej hiperinflacją, brakiem podstawowych towarów i emigracją milionów obywateli, Maduro odpowiadając dziennikarzowi Reutersa, który zapytał, czy dolarowe transakcje nie pogłębią nierówności wśród obywateli, odparł: "Ta zmiana powinna stać się zastrzykiem tlenu dla gospodarki". Dodał, że zachęci swych ministrów do "refleksji" nad negatywnymi aspektami decyzji. "Mamy gospodarkę czasu walki obronnej i sytuację wojny gospodarczej" - powiedział. Przyznał, że ma świadomość, że rezultatem tej decyzji mogą być nierówności". Po latach rządowej polityki restrykcji i ograniczeń dotyczących dolara, rząd Wenezueli wobec galopującej inflacji już od pewnego czasu zaczął tolerować dolara jako alternatywną walutę. Jednak przeznaczone dla pozostałych w kraju członków rodzin transfery walut wymienialnych od 4 mln Wenezuelczyków, którzy opuścili kraj (10 proc. ludności), były ograniczone. Dzięki nim w Wenezueli od pewnego czasu funkcjonuje "rynek równoległy", tj. obracający dolarami. Jest to pośredni wynik polityki emisyjnej rządu Maduro, która miała służyć hamowaniu hiperinflacji. Według firmy analitycznej Ecoanalitica, cytowanej przez madrycki dziennik "El Pais", w połowie stycznia już 53 proc. transakcji realizowanych w Wenezueli dokonywano w dolarach.