Ponadpartyjne Biuro Budżetowe Kongresu (CBO) ogłosiło w swym raporcie, że reforma będzie kosztowała 829 mld dolarów w ciągu 10 lat, czyli prawie 100 mld USD mniej niż wynosiły dotychczasowe szacunki administracji. Według nowych obliczeń, reforma nie powiększy deficytu budżetu, co było jednym z celów prezydenta, który obiecywał, że jego plan "ani grosza" nie dołoży do deficytu. Plan reformy przewiduje, że ubezpieczeniami medycznymi objętych zostanie dodatkowych prawie 30 milionów Amerykanów. Obecnie około 46-47 milionów nie ma żadnego ubezpieczenia, ale ocenia się, że znaczną część tej grupy mogą tworzyć nielegalni imigranci lub imigranci legalni, ale bez obywatelstwa USA. Wysokie koszty reformy były głównym argumentem republikańskiej opozycji i niektórych konserwatywnych Demokratów w Senacie. Projekt ustawy o reformie jest obecnie dyskutowany w kilku komisjach Senatu, głównie w komisji finansów, gdzie posiadający większość Demokraci starają się przekonać zasiadająca tam umiarkowaną Republikankę Olympię Snowe do głosowania za. Uważa się, że przeciągnięcie senator Snowe na stronę reformy powinno zagwarantować późniejsze uchwalenie jej przez cały Senat większością minimum 60 głosów. Większość taka potrzebna jest do przełamania ewentualnej obstrukcji parlamentarnej (filibuster), którą mogą zastosować Republikanie w celu jej udaremnienia. Mając w Senacie większość, Demokraci mogą uchwalić reformę zwykłą większością 50 głosów, ale wolą tego uniknąć, ponieważ pociąga to za sobą duże polityczne ryzyko - przegranej w przyszłorocznych wyborach do Kongresu. Biały Dom i Demokraci pochwalili raport CBO, ale Republikanie zareagowali na niego z rezerwą, nie obiecując, że złagodzą swoją opozycję wobec reformy. Wielu konserwatywnych ekspertów twierdzi, że jej koszty będą wyższe od obecnie szacowanych i że będzie to wymagało podniesienia podatków. Głównym argumentem przeciwko reformie jest obecnie teza, że przewidywane w rządowym projekcie cięcia państwowego funduszu ubezpieczenia emerytów Medicare oznaczają, że zostaną oni pozbawieni wielu świadczeń i jakość ich opieki medycznej spadnie. Emeryci są w USA potężną siłą polityczną, gdyż rosną liczebnie i gremialnie głosują w wyborach w odróżnieniu od innych kategorii wiekowych.