Najbardziej twardo wypowiadał się na temat Iranu faworyt w wyścigu do nominacji, były burmistrz Nowego Jorku, Rudy Giuliani. Powiedział, że jeżeli zostanie prezydentem, nie wyklucza zbombardowania irańskich instalacji nuklearnych, ponieważ bezpieczeństwo Ameryki jest najważniejsze. Wypomniał jednocześnie demokratycznej senator Hillary Clinton, która prowadzi w rywalizacji o nominację w Partii Demokratycznej, że zapytana niedawno, czy wybrałaby opcję militarną, aby nie dopuścić do pozyskania przez Iran broni nuklearnej, "nie odpowiedziała na to pytanie". Giulianiemu wtórował były senator i aktor Fred Thompson, który dopiero niedawno dołączył do rywalizacji i we wtorek po raz pierwszy wziął udział w debacie przedwyborczej. Mówił o zagrożeniu Ameryki przez "islamski faszyzm", który - według niego - stwarza niebezpieczeństwo dla całej "zachodniej cywilizacji". Inny czołowy pretendent do Białego Domu, senator John McCain, też poparł twardą linię wobec Iranu, ale podkreślił, że zanim - jako prezydent - użyje siły, zasięgnie najpierw opinii Kongresu. Giuliani i Thompson zgodzili się z nim, że należy to zrobić. Były gubernator stanu Massachussets, Mitt Romney, powiedział nawet, że zanim zdecyduje co zrobić z Iranem, "skonsultuje się z prawnikami" w Białym Domu. Wytknięto mu to potem jako gafę, sugerującą brak zdecydowania, jakiego można oczekiwać od przywódcy kraju. Tylko jedyny kandydat wśród Republikanów, kongresman Ron Paul, stanowczo odciął się od planów inwazji na Iran. Administracja prezydenta Busha także nie wyklucza użycia siły wobec Iranu, ale zaznacza, że trzeba wykorzystać wszystkie środki pokojowego przekonania reżimu w Teheranie, żeby zrezygnował z broni atomowej. Większość debaty w Dearborn zdominowały kwestie gospodarcze. Giuliani wdał się w ostrą wymianę słów z Romney'em na temat polityki podatkowej - zarzucił byłemu gubernatorowi, że w Masachussets podnosił podatki. Romney ostro ripostował, że były burmistrz opowiada "bzdury", ponieważ - jak podkreślił - per saldo obniżył podatki w czasie swej kadencji. Większość spośród ośmiu występujących w dyskusji polityków opowiedziała się za rozszerzaniem wolnego handlu na świecie, swobodnym dostępem zagranicznych firm pragnących inwestować w USA do rynku amerykańskiego, a także jak najmniejszą interwencją rządu federalnego w rynek. Wszyscy obiecywali też obniżanie podatków. Kongresman Duncan Hunter obiecywał jednak bardziej twardo negocjować układy handlowe, zwłaszcza z Chinami, które - jego zdaniem - mają zbyt uprzywilejowaną pozycję w wymianie z USA dzięki wciąż sztucznie niskiemu kursowi swej waluty i wysokim barierom na import amerykański. Według obserwatorów, komentujących na gorąco debatę, wygrał ją Giuliani. Były burmistrz wykazał się wielką znajomością problemów, a także pasją w ich przedstawianiu. Telewidzom podobał się też jego optymizm, z jakim mówił o gospodarce USA, mimo ostrzeżeń niektórych ekonomistów, że Ameryce grozi recesja.