Z relacji funkcjonariuszy wynika, że 29 maja około 4 nad ranem w Snellville w stanie Georgia policyjny patrol próbował zatrzymać pojazd do kontroli. Kierowca jednak nie zatrzymał się, dlatego rozpoczął się pościg. Gdy po zatrzymaniu samochodu policjanci podeszli do pojazdu, kierowca miał wyciągnąć swoją broń i celować w funkcjonariuszy, którzy schowali się za radiowozem i wezwali grupę antyterrorystyczną SWAT. Jak wynika z wstępnych ustaleń śledczych - Sisay miał strzelić do jednego z funkcjonariuszy, na co jeden z oficerów SWAT miał odpowiedział strzałem. 39-latek zginął na miejscu.Z opinią śledczych nie zgadza się ojciec ofiary. Jego zdaniem - informuje BBC - policja nie zrobiła wystarczająco dużo, aby pokojowo rozwiązać sytuację. Twierdzi także, że jego syn nie strzelał do policjantów. "Przeprowadzimy niezależną sekcję zwłok. Chcemy też zlecić prywatnemu śledczemu zbadanie okoliczności śmierci. Jeśli to będzie konieczne, zatrudnimy prawnika, który pozwie stanową policję. Nie odpuścimy" - powiedział Lare Sisay w wypowiedzi cytowanej przez BBC. We wtorek (3 czerwca) Ministerstwo Spraw Zagranicznych Gambii zwróciło się do ambasady w Waszyngtonie z prośbą o zaangażowanie odpowiednich władz USA w celu przeprowadzenia obiektywnego dochodzenia - podaje BBC. Momodou Lamin Sisay został zastrzelony cztery dni po śmierci George'a Floyda, który zmarł, gdy w czasie aresztowania został przygnieciony do ziemi przez policjanta. Funkcjonariusz przez dziewięć minut klęczał na szyi 46-latka. Na nagraniu wideo z aresztowania słychać, jak Floyd, który był nieuzbrojony, mówił, że nie może oddychać. Śmierć Floyda wywołała w wielu miastach USA falę protestów przeciwko brutalności policji.