Ulewy, powodzie i osuwiska pogłębiają klęskę
Padające od kilku dni ulewne deszcze stwarzają dodatkowe zagrożenie na zniszczonym przez niedawne trzęsienie ziemi obszarze w płd-zach. Chinach.
Podmywają one zbocza, poruszone przez trzęsienie i powodują osuwiska przegradzające wezbrane rzeki, grożąc powodziami.
Informując o nowych zagrożeniach oficjalna chinska agencja prasowa Xinhua (Nowe Chiny) napisała, że mogą one "pogłębić katastrofę" humanitarną, spowodowaną przez potężne, poniedziałkowe trzęsienie o sile 7,9 stopnia w skali Richtera.
Agencja poinformowała o osunięciu ziemi, błota i skał na jedno z miast w prowincji Gansu, graniczącej ze zniszczoną przez trzęsienie prowincją Syczuan. Błotna lawina zniszczyła i porwała pojazdy - podała w niedzielę rano czasu lokalnego (w sobotę przed północą czasu polskiego) Xinhua, nie precyzując liczby ofiar ani nazwy miejscowości.
Agencja informuje, że nieustanne ulewy, wichry i powódź zniszczyły także miasteczka namiotowe zamieszkiwane przez ofiary trzęsienia i grożą podmyciem fundamentów domów.
Sytuację pogarszają powtarzające się wstrząsy wtórne, których naliczono już 150 od czasu głównego, poniedziałkowego trzęsienia. Ostatnie, bardzo silne wstrząsy wtórne, o mocy 6,1 stopnia w skali Richtera, wystąpiły w niedziele wczesnym rankiem czasu lokalnego i odczuwalne były m.in. w mieście Jiaangyou w prowincji Syczuan.
Wstrząsy i ulewy spowodowały znaczne osunięcia ziemi i skał do koryta rzeki Qinzhu w pobliżu miasta Qingchuan w prowincji Syczuan. Jej wezbrane wody utworzyły sztuczne jezioro o objętości 10 mln metrów sześciennych, zagrażające rozlaniem się na długości 40 kilometrów. Tysiące mieszkańców ucieka w popłochu z zagrożonego regionu na wyżej położone obszary - informują świadkowie.
Podobna sytuacja panuje w pobliżu miasta Beichuan, gdzie osuwiska również przegrodziły koryto rzeki, a wezbrane wody grożą w każdej chwili zalaniem niżej położonych obszarów. Dodatkowe niebezpieczeństwo stwarzają stare tamy i zapory, których fundamenty mogły zostać naruszone w trakcie poniedziałkowego trzęsienia.
W sobotę, w 5 dni po trzęsieniu ziemi na południowym zachodzie Chin, wydobyto spod ruin zniszczonych budynków co najmniej 63 osoby, które niezwykłym zbiegiem okoliczności przeżyły kataklizm - podała w niedzielę rano oficjalna chińska agencja Xinhua.
Zdecydowana większość, bo aż 56 uratowanych, to mieszkańcy miasta Yingxiu w okręgu Wenchuan w prowincji Syczuan, w którym znajdowało się epicentrum poniedziałkowego trzęsienia o sile 7,8 stopnia w skali Richtera. Już po północy czasu miejscowego, a więc już w niedzielę, po 124 godzinach od kataklizmu, wydobyto tam kolejną, 57. żywą osobę - młodą kobietę.
Wg wcześniejszych szacunków, w mieście tym mogło zginąć aż 7700 osób, to jest ponad trzy czwarte z łacznej liczby ok. 10 tys. mieszkańców.
Kolejne sześć uratowanych to mieszkańcy innych regionów - okręgu Beichuan, miast Shifang i Dujiangyang. Jak podaje agencja, wydobyto ich ww ok. 120 godzin po trzęsieniu.
Po północy w Dujiangyang ekipa rosyjskich ratowników wyciągnęła spod gruzów 61-letnią kobietę, która jest pierwszą osobą uratowaną przez ekipy przybyłe z zagranicy. Spędziła ona w rumowisku 127 godzin - precyzuje Xinhua.
Dwie godziny później, a więc po 129 godzinach, spod ruin bloku mieszkalnego w tym samym mieście udało się uwolnić 46-letniego Zhang Xiaopinga. Przewieziono go natychmiast do szpitala, by amputować mu obie zmiażdżone nogi. "Jego życie jest nadal zagrożone" cytuje chińska agencja opinie lekarzy.
W spustoszonym przez wstrząsy okręgu Beichuan w prowincji Syczuan na południowym zachodzie Chin spod bloków betonu wydobyto dwóch mężczyzn w wieku 52 i 69 lat, którzy spędzili w cementowej pułapce 119 godzin.
W mieście Deyang, w którym - jak obawiają się miejscowe władze - mogło zginąć do 20 tys. osób, uratowano 31-letnią kobietę, a w sąsiednim Shifangu 33-letniego mężczyznę.
Wszystkie te przypadki graniczą z cudem, bowiem - wg ekspertów - szanse na przeżycie pod gruzami dłużej niż 72 godziny są bardzo znikome.
Prowadzone w setkach miejsc akcje ratownicze tylko sporadycznie kończą się szczęśliwie. Przeważnie spod gruzów wydobywane są ciała ludzkie, których liczba idzie w tysiące. Rząd chiński obawia się, że łączna liczba ofiar śmiertelnych może przekroczyć 50 tys.
INTERIA.PL/PAP