- Celem maksimum Polski było, aby we wszystkich spotkaniach mogła uczestniczyć Polska i inne państwa spoza strefy euro" - powiedział szef rządu. Przyznał, że wysokie postawienie poprzeczki było elementem negocjacji. - Gdybyśmy postawili warunki łagodniejsze, uzyskalibyśmy mniej - powiedział. Tusk przestrzegał przed retoryką "wygrany - przegrany" ws. sporu na linii Polska-Francja o udział w szczytach euro. - Nikt nikogo nie pokonał, skoro obaj (Tusk i Sarkozy - PAP) się zgodziliśmy - powiedział premier, przyznając jednak, że poniedziałkowa dyskusja bywała "dość brutalna". Zgodnie z osiągniętym kompromisem ws. zapisów o zarządzaniu eurolandem i szczytach euro zdecydowano, że kraje pozostające poza eurolandem, które ratyfikują nowy traktat, "powinny uczestniczyć w szczytach dotyczących konkurencyjności oraz zmian w architekturze strefy euro, a także, jeśli to wskazane, w sprawie wdrażania traktatu przynajmniej raz w roku", powiedział na koniec szczytu przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Zobowiązał się też, że za każdym razem, gdy będzie zwoływał szczyty 17 państw euro, to będą je poprzedzać szczyty całej UE (lub szczyty paktu fiskalnego - PAP), chyba, że zajdą nadzwyczajne okoliczności. Tusk zaznaczył, że osiągnięty kompromis nie daje pełnej satysfakcji także Francji, która "zaangażowała się w wymodelowanie tego formatu, w którym grupa euro będzie miało bardzo dużo do powiedzenia na bardzo dużo tematów". Jednak w jego opinii udało się obronić ustrój instytucjonalny UE i nie została złamana zasada wspólnotowości, a dla Polski ważne też było wesprzeć innych liderów w "wysiłkach, aby ochronić strefę euro". Tusk podkreślił, że ostatecznie został ograniczony zakres dziedzin, jakie mogą być tematem szczytów euro i np. kwestia konkurencyjności, dotycząca całej UE, nie może być przedmiotem obrad grupy euro. - I jest druga dla nas ważna deklaracja wygłoszona przez szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, który jest także szefem strefy euro w rozumieniu paktu fiskalnego, o tym, że agenda każdego ze spotkań (także szczytów euro - PAP) będzie konsultowana z uczestnikami paktu fiskalnego - powiedział. Premier ocenił, że pakt fiskalny daje szansę strefie euro na bardziej zdecydowane działania, choć mógł być ambitniejszy. - Dług publiczny zniknął jako ostre kryterium umowy - zauważył. Zgodnie z paktem, tylko przekroczenie deficytu uruchomi nowe (ponad te wynikające z sześciopaku) automatyczne sankcje wobec krajów euro. - Strefa euro będzie mogła w swoim gronie omawiać tylko rzeczy, które naprawdę dotyczą jej wewnętrznych spraw - zaznaczył z kolei minister finansów Jacek Rostowski. Przyznał, że "nie ma czegoś, co chcieliśmy osiągnąć, czyli obecność wtedy, kiedy oni dyskutują swoje sprawy, ale w końcu to był dość daleko posunięty postulat". Obaj przypomnieli, że szczyty euro odbywały się przecież już wcześniej. 25 krajów już zadeklarowało, że podpisze traktat ws. paktu fiskalnego. Dwa kraje, które nie są zainteresowane, to Wielka Brytania oraz Czechy "ze względów konstytucyjnych". Jak tłumaczył Tusk czeski premier Petr Neczas obawia się o ratyfikację, do czego potrzebny byłby podpis prezydenta Czech, a ten "nie jest entuzjastą paktu". Tusk zwrócił uwagę, że ratyfikacja i wdrożenie paktu może być problemem dla rządów, które nie mają większości parlamentarnej. Traktat ma zostać podpisany na szczycie w marcu. Umowa ma wejść w życie 1 stycznia 2013 roku, przy założeniu, że do tego czasu będzie ratyfikowana przez 12 z 17 państw strefy euro.