Może to oznaczać, że syryjscy żołnierze zostali zabici lub ranni. Agencja AFP napisała, że na razie nie jest możliwe zweryfikowanie tej informacji. Turecki resort obrony ostrzegł, że Ankara zareaguje "w najsilniejszy możliwy sposób" na każdy nowy atak syryjskiej armii. Władze Turcji poinformowały wcześniej w poniedziałek, że w ataku syryjskich sił rządowych na turecki posterunek w północno-zachodniej Syrii zginęło pięciu tureckich żołnierzy, a kolejnych pięciu zostało rannych. W ubiegłym tygodniu podczas ostrzału artyleryjskiego syryjskich sił rządowych w prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii zginęło siedmiu tureckich żołnierzy i cywilny pracownik sił zbrojnych Turcji. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oświadczył wówczas, że syryjskie siły rządowe w prowincji Idlib muszą wycofać się za linię tureckich posterunków obserwacyjnych do końca lutego; w przeciwnym razie do odwrotu zmusi ich Turcja. W niedzielę armia syryjska poinformowała o zajęciu kolejnych 600 km kwadratowych prowincji Idlib, ostatniego bastionu syryjskich rebeliantów i dżihadystów, walczących z rządem w Damaszku i wspieranych przez Turcję. Armia prezydenta Syrii Baszara el-Asada, wspierana przez siły rosyjskie, kontroluje obecnie ponad 70 proc. prowincji Idlib. Ofensywa w Idlibie prowadzona jest nieprzerwanie od grudnia 2019 roku mimo zawieszenia broni, uzgodnionego na początku stycznia między Turcją a Rosją. Turcja w niedzielę podała, że wysłała kolejne oddziały w celu powstrzymania ofensywy syryjskich wojsk rządowych, które znajdują się zaledwie 16 km od miasta Idlib, zamieszkanego przez ponad milion osób. Informacje te potwierdziło Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, według którego w ubiegłym tygodniu do Idlibu wjechało 1240 tureckich pojazdów wojskowych oraz 5 tys. żołnierzy.