Wśród nich 27-letni Shaun Pinkerton, który jako pierwszy opowiedział o wszystkim w rozmowie z gazetą "The Scottish Sun". "Nie wiemy tak naprawdę, co się stało, ale wszyscy zaczęli panikować. To był lot z piekła rodem" - powiedział. Jak przyznał, potrzebował maski tlenowej. Nie tylko on. "Ewidentnie coś było nie tak". Z jego relacji wynika, że z czterech osób, które w sumie straciły przytomność, on był trzeci. Jako pierwsza zemdlała 17-letnia dziewczyna, która miała - jego zdaniem - wymagać resuscytacji. "To był lot jak 'z piekła rodem' - mówił Pinkerton. Problemy rzekomo zaczęły się już przed startem. Po wejściu na pokład włączył się alarm przeciwpożarowy, jednak nikt z załogi nie podjął decyzji o dodatkowej kontroli. Samolot wystartował zgodnie z planem. Pasażer złożył skargę do linii Ryanair. Jak twierdzi, niedługo miał lecieć m.in. do Polski, ale już nie chce wsiadać na pokład samolotu. Cytowany przez "The Scottish Sun" rzecznik Ryanaira potwierdził, że załoga lotu z Budapesztu do Edynburga, który odbył się 31 stycznia rzeczywiście poprosiła o pomoc medyczną przy lądowaniu, ale jedynie dla dwóch pasażerów. "Samolot wylądował normalnie" - stwierdził rzecznik.