Prezydent USA Donald Trump poinformował w czwartek na Twitterze, że 12 czerwca w Singapurze spotka się z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem. "Będziemy się obaj starali, aby był to szczególny moment dla Światowego Pokoju!" - napisał prezydent. Trump oświadczył, że naprawdę wierzy, iż Kim Dzong Un chce wprowadzić Koreę Północną "do realnego świata". Powiedział też, że jego osiągnięciem, które będzie największym powodem do dumy, będzie denuklearyzacja całego Półwyspu Koreańskiego, a fakt wypuszczenia trzech amerykańskich więźniów reżimu jest "częścią tego osiągnięcia". Uznał też, że Kim chce osiągnąć porozumienie w sprawie denuklearyzacji. "Naprawdę sądzę, że (Kim) chce coś zrobić" - podkreślił prezydent. AP przypomina, że przywódcy USA i Korei Północnej spotkają się po raz pierwszy, będzie to też pierwszy szczyt amerykańsko-północnokoreański od wojny koreańskiej, która zakończyła się zawieszeniem broni w 1953 roku. Sekretarz stanu Mike Pompeo wrócił w środę z Pjongjangu, dokąd udał się, aby sfinalizować przygotowanie spotkania Trumpa z Kimem. Zdaniem Pompeo szczyt w Singapurze może potrwać dłużej niż jeden dzień Singapur został wybrany na miejsce spotkania przywódców, ponieważ Trump pod wpływem swych doradców zrezygnował z pomysłu na przeprowadzenie rozmów z Kimem w strefie zdemilitaryzowanej dzielącej państwa koreańskie. Północnokoreańska agencja KCNA podała, że Kim Dzong Un nazwał spotkanie z Trumpem "historyczną szansą", która może przyczynić się do zbudowania "pięknej przyszłości". Korea Północna, która od lat pracuje nad rozwojem broni nuklearnej i balistycznej, w 2017 roku przeprowadziła szóstą i zarazem największą dotąd próbę ładunku nuklearnego oraz kilka prób rakiet balistycznych. Po wystrzeleniu międzykontynentalnej rakiety balistycznej (ICBM) pod koniec listopada reżim ogłosił, że jest w stanie dokonać ataku atomowego na całe kontynentalne terytorium Stanów Zjednoczonych. W styczniu Trump powiedział w wywiadzie dla dziennika "Wall Street Journal", że "prawdopodobnie ma dobre relacje" z Kimem, choć wcześniej nazwał go "maniakiem" i "małym człowiekiem od rakiet". Pod koniec kwietnia prezydent Korei Południowej Mun Dze In i przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un spotkali się w strefie zdemilitaryzowanej na granicy obu państw. Było to trzecie w historii i pierwsze od 11 lat spotkanie przywódców zwaśnionych państw koreańskich. W podpisanej po spotkaniu wspólnej deklaracji Mun i Kim zapowiedzieli, że obie Koree będą dążyć do przekształcenia rozejmu w układ pokojowy, który formalnie zakończy wojnę z lat 50. XX wieku, oraz zgodzili się, że konieczna jest "całkowita denuklearyzacja" Półwyspu Koreańskiego.