Jak podało SBU w komunikacie, członkowie siatki szukali też haków na żołnierzy stacjonujących w części obwodu charkowskiego, w której przebiega front. "Rosyjscy szpiedzy poświęcili szczególną "uwagę" urzędnikom ośrodków werbunkowych i członkom wojskowych komisji lekarskich. Agresor potrzebował informacji, by próbować werbunku i przygotowywać specjalne operacje informacyjne przeciwko Ukrainie" - napisano w komunikacie SBU. Do zadań agentów należało także przekazywanie informacji na temat efektów nalotów na Charków. Jak podało SBU, Siatka została rozbita w wyniku wieloetapowej operacji prowadzonej wraz z biurem bezpieczeństwa wewnętrznego policji. SBU zebrało dowody przestępstw grupy, a następnie aresztowało jej czterech członków w ich miejscach zamieszkania. Siatka była zarządzana zdalnie Grupa była kierowana zdalnie przez byłego mieszkańca Charkowa, który uciekł do Rosji na początku inwazji. Tam został zwerbowany do współpracy przez rosyjski wywiad wojskowy, GRU. Rosyjski wywiad powierzył mu zadanie stworzenie grupki własnych agentów w Charkowie, do której zwerbował swoich czterech znajomych. Wśród nich byli kierowca taksówki i pracownik stacji benzynowej. Agenci jeździli po okolicy i spisywali lokalizacje, w których stacjonowały Siły Zbrojne Ukrainy. Później Rosjanie kierowali w te miejsca naloty. Zebrane informacje przekazywali człowiekowi, który ich zwerbował. SBU przeszukało mieszkania zatrzymanych agentów, gdzie znalazło telefony i komputery, których używali do zbierania i przekazywania danych wywiadowczych. Znaleziono przy nich również granaty. Trzem zatrzymanym przedstawiono zarzuty zdrady państwa, a czwartej nielegalnego posiadania amunicji. SBU podało, że grożą im różne wyroki więzienia z dożywociem włącznie. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!