Rio tętniące Ewangelią
Światowe Dni Młodzieży po raz kolejny pokazały, że w młodzieży drzemie ogromna siła wiary i przywiązanie do Chrystusowego Kościoła. Papież Franciszek potwierdził i uwolnił ten potencjał.
Kiedy w 2011 r. Benedykt XVI ogłaszał w Madrycie, gdzie odbędą się 28. Światowe Dni Młodzieży, nikt chyba nie przypuszczał, że będą one miały miejsce w tak niecodziennych okolicznościach, że będzie przewodniczył im nowy i pierwszy pochodzący z Ameryki Południowej papież. Patrząc jednak na tę sytuację oczyma wiary, trzeba przyznać, że "plan" Ducha Świętego był perfekcyjny: Argentyńczyk, papież Franciszek, nie tylko właśnie zakończył swą pierwszą zagraniczną podróż apostolską, ale i spotkał się z "teraźniejszością Kościoła" - najbardziej newralgiczną grupą społeczną, jak o młodzieży mówi się w Brazylii. Ale zaznaczmy, nie tylko młodymi z niemal całego globu. - Zwracając się do młodych, mówię także do ich rodzin, do ich wspólnot kościelnych i narodowych, do społeczeństw, w których żyją, do ludzi, od których w znacznej mierze zależy przyszłość tych nowych pokoleń - przekonywał papież w swoim powitalnym przemówieniu w Brazylii.
Nie mam złota ani srebra
To nie był światowy dzień młodzieży, ale jak podkreślił sam Franciszek "światowy tydzień młodzieży", podczas którego katolicy ze 180 krajów świata dzielili się wiarą i radością z następcą św. Piotra. Znamiennych, wymownych, biblijnych wręcz papieskich gestów nie brakowało podczas tych kilku lipcowych dni. Choć, tak naprawdę, "proboszcz świata" ani na chwilę nie zmienił swojego postępowania, do którego przyzwyczaja nas od momentu wyboru na stolicę Piotrową. Solidarność z ubogimi, miłosierdzie, prostota, otwartość i wrażliwość na drugiego człowieka, budowana w oparciu o propagowaną jeszcze przez kard. Bergoglia "kulturę spotkania", w Rio de Janeiro zogniskowały się niczym w soczewce.
W tym kontekście symptomatycznie wybrzmiały słowa, którymi zwrócił się podczas spotkania powitalnego w pałacu Guanabara w Rio de Janeiro z prezydent Brazylii Dilmą Rousseff. - Nie mam złota ani srebra, ale przynoszę to, co mam najcenniejsze: Jezusa Chrystusa. Przybywam w Jego Imię, aby ożywić płomień braterskiej miłości, który płonie w każdym sercu, i pragnę, aby do was wszystkich i do każdego oddzielnie dotarło może pozdrowienie: "Pokój Chrystusa niech będzie z wami!" - mówił papież Franciszek, nawiązując do znanych słów św. Piotra z Dziejów Apostolskich.
Śledząc relacje ze spotkań Franciszka z młodzieżą świata, można było odnieść wrażenie, że młodzi znają wybranego kilka miesięcy temu papieża bardzo dobrze, a i on doskonale potrafi nawiązać relację z tymi, których bodaj najtrudniej zachęcić do uczestnictwa w życiu Kościoła. Papież z Argentyny, podobnie jak wcześniej Jan Paweł II i Benedykt XVI, zdobył serca młodzieży świata, która zgotowała mu równie gorące przywitanie. Serdeczna, radosna więź nawiązała się między obiema stronami. Wszędzie, gdziekolwiek się pojawiał, czy w sanktuarium w Aparecida, na ulicach Rio de Janeiro czy wreszcie na "największej religijnej scenie świata" - plaży Copacabana, witały go radosne okrzyki, słowa pozdrowienia, powiewające nad morzem młodych flagi, banery i transparenty. Spontaniczność, entuzjazm, a z drugiej strony skupienie i modlitwa to obrazy przekazywane przez media z Brazylii, która na te kilka dni stała się centrum Kościoła. Na każdym kroku można było zobaczyć bliskość papieża ze zwykłymi ludźmi.
Żywiołowości młodych ludzi i serdeczności okazywanej im przez papieża nie zagasił nawet padający przez pierwsze dni rzęsisty deszcz. - Zawsze słyszałem, że carioca nie lubi zimna i deszczu. Wasza wiara jest silniejsza niż deszcz i zimno - zauważył Franciszek, zwracając się do młodych. Kiedy papież przejeżdżał otwartym papampobile wśród zgromadzonych na Copacabana, wieloktornie zatrzymywał się, by ucałować podawane mu dzieci, a nawet wypić podawaną mu przez argentyńskich pielgrzymów yerba mate w charakterystycznym naczyniu. Wielu rzucało w stronę przejeżdżającego Franciszka słomkowe kapelusze, a nawet małe karteczki z prośbami. Brazylijska prasa odnotowała też fakt, że papież zamienił swoją piuskę z jednym z pielgrzymów.
Jesteście sportowcami Chrystusa
Ale Franciszek nie tylko mówił, ale i pokazywał swoją postawą, że za wiarą muszą iść czyny. Nietrudno było też zauważyć radość i energię, które emanowały wprost z papieża w czasie tych dni. Wyciągnięte ręce w stronę pielgrzymów, energiczny krok spieszącego na scenę Ojca Świętego, gesty błogosławieństwa nad dziećmi czy chorymi, a jednocześnie czas, który poświęcał młodym, tym "umówionym" na spotkanie, jak podczas obiadu czy spowiedzi, i tym spotkanym "przez przypadek", wszystko to przypominało, że chrześcijanin musi się spieszyć, by miłować bliźniego. (Aż trudno nie przywołać tutaj słów ks. Jana Twardowskiego, który pisał o tym wielu lat temu). To jest młodzież papieża! - skandowało ok. 3 mln młodych zebranych na plaży Copacabana w Rio de Janeiro podczas nocnego czuwania z Franciszkiem w lipcową noc.
- Jezus zaprasza nas, byśmy grali w Jego drużynie - przekonywał papież. Podkreślił także, że dobrą formę chrześcijanin może utrzymać jedynie przez modlitwę, dialog z Bogiem, sakramenty i życie zgodne z nauczaniem Chrystusa. Wskazał przy tym na konieczność miłości braterskiej, umiejętność słuchania, zrozumienia i przebaczenia.
- Jesteście sportowcami Chrystusa, jesteś budowniczymi Kościoła - dodał. Franciszek ujmował gestami, ale głosił też twarde i dla wielu niewygodne słowa. W Brazylii papież mówił o najbardziej palących problemach współczesnego świata: wskazywał na biedę, głód, niesprawiedliwość, marginalizację ubogich, bezrobocie, handel narkotykami. Wyjątkowych, wzruszających momentów było wiele. Niezwykle przejmujące były szczególnie dwa spotkania podczas pobytu papieża w Brazylii: odwiedziny mieszkańców faweli - czyli najbiedniejszych dzielnic, w których mieszkają najbardziej ubodzy, oraz spotkanie z pacjentami oddziału dla uzależnionych szpitala św. Franciszka z Asyżu w Rio de Janeiro. Prasa odnotowała serdeczne przyjęcie Franciszka przez mieszkańców faweli Varginha, jego 10-minutowy pobyt w domu Marii da Penha dos Santos i apel o nietracenie nadziei. Z kolei podczas pobytu w szpitalu św. Franciszka nie zawahał się podkreślić, że "legalizacja narkotyków nie zmniejszy liczby osób uzależnionych", a samych handlarzy nazwał "handlarzami śmierci".
Idźcie i nauczajcie wszystkie narody
Nie tylko nam, Polakom, ale zapewne wszystkim uczestnikom 28. Światowych Dni Młodzieży głęboko w pamięć zapadnie Msza św. kończąca tegoroczne spotkanie. Z Franciszkiem modliło się ponad 3 mln osób. W krótkiej, a jednocześnie bardzo wymownej homilii papież zaznaczył, że doświadczenia spotkania z Jezusem i radości wiary, przeżytego w Rio de Janeiro, nie można zamykać w sobie czy też małej grupie. - Byłoby to bowiem jakby odcięcie tlenu płonącemu ogniu - zaznaczył biskup Rzymu. Słowa Jezusa "Idźcie i nauczajcie wszystkie narody" są nakazem powierzonym całemu Kościołowi, w tym młodzieży. Ojciec Święty dodał, że Jezus posyła wszędzie, a Ewangelia jest dla wszystkich. Szczególnie zachęcił, by iść do najbardziej oddalonych, najbardziej obojętnych.
Spotkanie w Rio de Janeiro przejdzie do historii jako drugie pod względem udziału młodych w historii tego wydarzenia. Dotychczas więcej osób zgromadziło tylko spotkanie w Manili na Filipinach w 1995 r., gdzie wspólnie z Janem Pawłem II modliło się co najmniej 4 mln ludzi. Podczas przemówienia powitalnego Franciszek podkreślił, że delikatnie puka do drzwi serc Brazylijczyków, prosząc o pozwolenie, by mógł wejść i spędzić z nimi tydzień. Przed biskupem Rzymu otwierały się nie tylko drzwi instytucji, które odwiedzał, ale i serca zwykłych mieszkańców tego kraju.
Zakończone właśnie 28. ŚDM był zaprzeczeniem twierdzenia, że współczesna młodzież nie należy już do Kościoła i że on sam przeżywa poważny kryzys wiary, zauważalny właśnie wśród młodych. W Rio de Janeiro papież Franciszek dokonał gigantycznego posiewu Ewangelii. Teraz pozostaje poczekać na jego owoce. Do zobaczenia w Krakowie!
Małgorzata Szewczyk