Niepokoje w Syrii prezydent uznał za rezultat "zagranicznego spisku", sięgającego po sabotaż i destrukcję. Dodał, ów spisek już się załamuje. "Zwycięstwo jest blisko", jeśli Syryjczycy pozostaną nieugięci - obwieścił Asad. Zapewniał też, że "nie zamknie drzwi" przed żadnym arabskim planem, który będzie respektował syryjską suwerenność. Zapewnił, że nie zostały wydane żadne rozkazy strzelania do obywateli. Prezydent powiedział, że z zadowoleniem wita ideę rozszerzenia rządu tak, aby obejmował on "wszystkie siły polityczne". Podkreślał, że nie zmieni się jego wizja Syrii. Teraz chodzi o to - mówił - żeby realizować reformy, konsekwentnie zwalczać terroryzm i nie utracić przy tym suwerenności. Oświadczył, że referendum w sprawie nowej konstytucji jest oczekiwane w marcu. Za priorytetową kwestię Asad uznał przywrócenie porządku. Powiedział, że można to osiągnąć tylko "uderzając w terrorystów żelazną pięścią". "Nie ma tolerancji dla terroryzmu" - mówił. Było to pierwsze transmitowane przez telewizję wystąpienie Asada od czasu, gdy w zeszłym miesiącu zgodził się na plan Ligi Arabskiej, mający powstrzymać brutalne tłumienie demonstracji antyreżimowych przez siły bezpieczeństwa. Asad przemawiał na uniwersytecie w Damaszku. Syryjski prezydent krytycznie ocenił Ligę Arabską, która - jego zdaniem - jest odzwierciedleniem "nędznej sytuacji świata arabskiego". Jak kraje, które same borykają się z ogromnymi problemami, mają uczyć Syrię demokracji? - pytał, utrzymując przy okazji, że zaproszenie obserwatorów Ligi Arabskiej do Syrii było jego pomysłem. Antyreżimowe protesty, zainspirowane arabska wiosną, wybuchły w Syrii w marcu 2011 roku. ONZ szacuje, że siły reżimowe zabiły ponad pięć tysięcy demonstrantów. Brutalne tłumienie protestów spowodowało, że Syria stała się izolowana, a społeczność międzynarodowa nałożyła na jej reżim sankcje. Weryfikacja doniesień, napływających z Syrii jest trudna, ponieważ reżim Asada nie wpuszcza zagranicznych dziennikarzy.