Prasa o wizycie Obamy w Afganistanie: Problemy pozostaną
Wizyta prezydenta USA Baracka Obamy w Afganistanie to sygnał dla talibów i państw regionu, że USA nie powtórzą błędu chaotycznego wyjścia, jak w latach 80., jednak nie uśmierzyła obaw o przyszłość i bezpieczeństwo tego kraju - pisze w środę amerykańska prasa.
Wizyta Obamy w Afganistanie w pierwszą rocznicę zabicia Osamy bin Ladena była "rzadką okazją, by jak najlepiej wykorzystać krótki czas polepszenia stosunków" między Waszyngtonem i Kabulem - podkreśla "New York Times".
Pobyt Obamy i podpisanie strategicznego porozumienia między rządami niosą ważne przesłanie dla Afgańczyków, że USA nie zamierzają wycofywać swoich sił stabilizacyjnych w sposób chaotyczny i przyspieszony. Obama zakomunikował, że "USA pozostaną w regionie i nie powtórzą błędu, jaki popełniły po obaleniu komunistycznego reżimu w Afganistanie" w latach 80.; "to pozytywny sygnał dla naszych sąsiadów" - ocenia cytowany przez "NYT" ekspert Mirdad Nejrab z afgańskiej Komisji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
To także sygnał, że "talibowie nie mogą po prostu przeczekać Zachodu i muszą poważnie potraktować propozycję USA w sprawie powrotu do negocjacji".
Z drugiej strony, przemówienie Obamy tylko podsyciło obawy, że nie ma jasnej wizji tego, jak wycofać z Afganistanu amerykańskie siły z końcem 2014 roku i jednocześnie zagwarantować, że Afganistan "nie imploduje, gdy zabraknie Amerykanów". W tym sensie wizyta Obamy to "stracona szansa" - wytyka dziennik.
"Prezydent chce, byśmy uwierzyli, że..."
Przemówienie Obamy było "frustrująco ubogie w konkrety"; nie wyjaśnił, jak Zachód chce poprawić proces szkolenia afgańskich sił bezpieczeństwa ani jak prezydent Afganistanu Hamid Karzaj planuje zapanować nad korupcją i niekompetencją, które "stały się znakami firmowymi jego rządów" - punktuje gazeta.
W nieco ostrzejszym tonie o wizycie Obamy wypowiada się "Washington Post".
Prezydent USA "chce, byśmy uwierzyli, że po śmierci bin Ladena możemy po prostu zakończyć wojnę". Tymczasem w przemówieniu przedstawił cele USA ograniczone jedynie do pokonania Al-Kaidy, milczeniem pomijając inne zobowiązania, w tym wykorzenienie talibów - zauważa gazeta.
- Być może siły afgańskie poradzą sobie z przejęciem od Amerykanów odpowiedzialności za bezpieczeństwo w kraju. Być może Afganistan będzie jako tako funkcjonował jako państwo. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że podąży drogą Libii, Mali czy Jemenu i stanie się upadłym państwem, gdzie terroryści mają pełną swobodę działania - podsumowuje "Washington Post".