Z powodu złej jakości powietrza władze indonezyjskich prowincji Sumatra Południowa i Kalimantan Południowy zaleciły w tym miesiącu mieszkańcom pracę z domów, a w szkołach wprowadziły nauczanie zdalne. Szpitale donoszą o dużej liczbie pacjentów zgłaszających się z kaszlem, trudnościami z oddychaniem i gorączką. Służby meteorologiczne w sąsiednim Singapurze zapowiadają "mglisty" weekend i wzywają mieszkańców do ograniczenia aktywności na zewnątrz. Z kolei Malezja po zamknięciu szkół rozpoczęła kolejną w tym roku akcję zasiewania chmur i zwróciła się do rządu w Dżakarcie o lepsze zapobieganie pożarom. Według szwajcarskiej platformy IQAir, monitorującej globalną jakość powietrza, w ostatnich tygodniach zarówno stolica Indonezji Dżakarta, jak i Malezji - Kuala Lumpur - stale znajdują się w pierwszej dziesiątce miast, w których oddycha się najgorzej na świecie. Sprawę szeroko komentują miejscowe media i internauci. Z rządowych danych wynika, że liczba ognisk pożarów, których na indonezyjskich wyspach wykryto tysiące - jest w tym roku przeszło sześciokrotnie większa, niż w ubiegłym. Z ogniem walczą strażacy, którym, jak donosi miejscowa prasa, brakuje wody i odpowiedniego sprzętu. W ostatnich dziewięciu miesiącach w Indonezji spłonęło już blisko 270 tys. hektarów lasów. Choć daleko do rekordu 2 mln hektarów, który padł w 2015 roku, to skutki klęski żywiołowej wpływają na turystykę, połączenia lotnicze w regionie, dotykają sąsiednich krajów i prowadzą do dyplomatycznych napięć. 16 mld dolarów strat W ubiegłym tygodniu malezyjski minister zajmujący się środowiskiem wysłał do swojej indonezyjskiej odpowiedniczki list, domagając się podjęcia działań w związku z pożarami. Zaznaczył, że coroczny smog nie może być traktowany jako coś normalnego. W odpowiedzi szefowa indonezyjskiego resortu środowiska i leśnictwa Siti Nurbaya Bakar zaprzeczyła, że trujący dym przedostaje się do sąsiadów. "Nie wiem, na jakiej podstawie Malezja wydaje takie oświadczenia" - powiedziała, cytowana przez agencję informacyjną Associated Press. "Obraz sytuacji w terenie poprawia się" - dodała twierdząc, że Indonezja zasiewa chmury, a padający deszcz pomaga w rozwiązaniu problemu. Ale mimo strat wizerunkowych i finansowych - które według Banku Światowego w 2015 roku sięgnęły 16 mld dolarów - władze w Dżakarcie od lat nie potrafią rozwiązać go systemowo. Właściciele indonezyjskich plantacji oleju palmowego i papieru nadal rutynowo wypalają lasy torfowe, a ukrywanie danych o właścicielach poszczególnych farm utrudnia ich karanie. Eksperci alarmują, że z powodu zmian klimatu pożary częściej wymykają się spod kontroli. Dochodzi do tego nie tylko w Indonezji, ale także w północnej Tajlandii i Laosie, gdzie wywołane działalnością człowieka sezonowe pożary stały się plagą.