"Polscy dyplomaci pracujący w Brukseli starają się przekonać swoich kolegów z UE, żeby znieśli albo chociaż znacząco osłabili polityczne i ekonomiczne sankcje wobec Białorusi. Ich główny argument: wszelkie ograniczenia wobec Mińska nie dają rezultatów, a zadaniem numer jeden jest wyrwanie Białorusi z rąk Moskwy" - napisał w czwartek rosyjski dziennik. Gazeta cytuje polskiego wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Piotra Stachańczyka, który podczas wizyty w Brześciu na początku czerwca miał powiedzieć, że "wprowadzenie sankcji praktycznie nic nie dało, a tylko umocniło pozycję Moskwy na Białorusi". "Jeśli informacje o nowym podejściu Polski do sytuacji na Białorusi odpowiadają rzeczywistości, to inaczej niż zdradą ideałów +Solidarności+ nie można tego nazwać" - oznajmił jeden z liderów obywatelskiej kampanii "Europejska Białoruś" Andrej Sannikou, były wiceminister spraw zagranicznych Białorusi. Według niego "podobne działania Polski oznaczałyby poparcie dla białoruskiego reżimu" i "znacznie osłabiły pozycję sił demokratycznych w okresie przed wyborami" parlamentarnymi wyznaczonymi na wrzesień. "Polacy dobrze wiedzą, na ile efektywny był system międzynarodowej solidarności w trudnych dla Polski czasach. I my dobrze pamiętamy, że bez poparcia bojowników o wolność i bez międzynarodowego nacisku na polskie władze komunistyczne, ten kraj nie zdołałby tak szybko powrócić do Europy. I to, że swoje członkostwo w UE Polska będzie wykorzystywać do osłabienia poparcia dla sił demokratycznych Białorusi, może wywoływać tylko zdziwienie i żal" - cytuje słowa Sannikoua portal obywatelskiej inicjatywy Karta-97, której jest on międzynarodowym koordynatorem. "Obawiam się, że biznesowe interesy polskich władz mogą wziąć górę nad względami moralności i solidarności" - dodał Sannikou. Przypomniał, że przez długi czas w polskiej dyplomacji "konfidencjonalnie prowadzono" polityczną linię uznania prezydenta Alaksandra Łukaszenki. "Wygląda na to, że dziś podjęto decyzję ogłoszenia jej otwarcie" - wskazał. Sannikou wyraził zdziwienie, że polski rząd dostrzegł u białoruskich władz sygnały gotowości wyjścia naprzeciw Europie w dziedzinie praw człowieka, podczas gdy sytuacja w tym zakresie "pogarsza się w oczach". "Nowyje Izwiestia" twierdzą, że w polskich mediach pojawiają się doniesienia o napływających z Mińska sygnałach o gotowości do ustępstw i większego przestrzegania praw człowieka w imię współpracy z UE. Dziennik powołuje się na anonimowego pracownika polskiego MSZ, który miał powiedzieć, że "Łukaszenka katastroficznie potrzebuje zachodnich kredytów", by kupować rosyjską ropę i gaz po wyższej cenie i "świetnie rozumie, iż tylko przywrócenie białoruskiego eksportu do UE pomoże mu zachować władzę". Przytacza też słowa byłego ambasadora RP na Białorusi Mariusza Maszkiewicza, że "sygnałem do ocieplenia w stosunkach Bruksela- Mińsk mogą stać się wyznaczone na wrzesień wybory parlamentarne na Białorusi", do których "powinni być dopuszczeni, choć w ograniczonym stopniu, przedstawiciele opozycji". Maszkiewicz zwrócił też uwagę, że wbrew obawom Warszawy białoruskie władze nie wywierają żadnych nacisków na swych obywateli, którzy wystąpili o Kartę Polaka. "Te dwie rzeczy nastrajają naszych polityków optymistycznie, a także dają nadzieję, że z Białorusią można nawiązać konstruktywny dialog" - cytują Maszkiewicza "Nowyje Izwiestia".