Przejazd, z którego 17 grudnia skorzystało co najmniej 150 pasażerów, według niektórych nawet 200, mocno promowały Koleje Dolnośląskie. W zamyśle połączenie zwane Promocją Drezdeńską umożliwia podróż z Wrocławia do Drezna oraz z powrotem, a wszystko w nieco ponad trzy godziny. Zgodnie z rozkładem pociąg po drodze zatrzymuje się w Zgorzelcu lub Görlitz. W miastach tych pasażerowie przesiadają się ze składu Kolei Dolnośląskich na Die Länderbahn, skąd dojeżdżają już bezpośrednio do Drezna - relacjonuje "Gazeta Wrocławska". Lokalny portal zwraca uwagę, że Koleje Dolnośląskie na stronie internetowej podkreślają, że na stacji przesiadkowej wszystko przebiegać ma płynnie. Połączenia są tak skomunikowane, by pasażer mógł się "przesiąść bez konieczności długiego oczekiwania na kontynuowanie podróży". Czytaj też: Jechałem luksusowym wagonem PKP. Nagle zjawiła się niemiecka policja 17 grudnia coś poszło jednak niezgodnie z planem. "Czytelnicy zasypali listami" redakcję lokalnego dziennika - jak czytamy, któryś z operatorów popełnił błąd, bo wracający z Drezna pasażerowie zostali "wyrzuceni przez niemieckiego przewoźnika z pociągu i pozostawieni na pastwę losu w Görlitz, po niemieckiej stronie". Okazało się, że promocyjny pociąg do Wrocławia już odjechał. Kolejny, z dwoma przesiadkami - w Węglińcu i Legnicy, miał pojawić się dopiero za 1,5 godziny. Pasażerowie jadący do Wrocławia wyrzuceni z niemieckiego pociągu. Kto zawinił? Lokalna gazeta opublikowała także zdjęcia ludzi, którzy ostatecznie musieli skorzystać z wspomnianego właśnie połączenia z dwoma przesiadkami - podróżowali w zatłoczonych korytarzach, miejsca szukali nawet w toalecie. Czytelniczka informuje, że niemiecki pociąg już na starcie zaliczył 20-minutowe opóźnienie, bo do składu dołączano dodatkowy wagon. "W Görlitz konduktor zaczął wyrzucać nas z pociągu, tłumacząc po niemiecku, że po prostu dalej nie jedzie, a pociąg wraca z powrotem do Drezna (...). Jak się okazało, Koleje Dolnośląskie bez czekania na nas odjechały z dworca w Zgorzelcu, więc niemiecki przewoźnik uznał że dowożenie nas tam nie ma już sensu, bo przecież nikt już na nas nie czeka. Niemiecki pociąg odjechał, a my zostaliśmy na dworcu bez żadnej informacji" - opisała jedna z pasażerek. Zdaje się więc, że pomiędzy przewoźnikami doszło do nieporozumienia lub popełniono błędy w trakcie obsługiwania tych przejazdów. Kto zawinił? Koleje Dolnośląskie przedstawiły swoje stanowisko "Gazecie Wrocławskiej". Zdaniem polskiego przewoźnika wina leży po stronie Niemców. Rzecznik prasowy Bartłomiej Rodak przekazał, że do opisanej sytuacji doszło, bo niemiecki przewoźnik odwołał dwa pociągi na odcinku Görlitz - Zgorzelec. Trasy przejazdów zostały skrócone, w efekcie pociągi nie dojechały do Zgorzelca. "Koleje Dolnośląskie, z racji wzmożonego ruchu pasażerskiego, zagwarantowały na stacji Węgliniec pięcioczłonowy pojazd 48WEc, który następnie ruszył w kierunku Legnicy" - tyle w komunikacie przekazał rzecznik Rodak. Źródło: "Gazeta Wrocławska" *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!