Do strajku niemieckiej ochrony zdrowia włączyło się ponad 20 stowarzyszeń lekarzy. Strajk potrwać ma trzy dni - oznacza to, że pacjenci do gabinetów będą mogli udać się dopiero 2 stycznia. Niemiecki minister zdrowia nie zgadza się z lekarzami. "Protest tego nie rozwiąże" W Niemczech odnotowywana jest właśnie fala wzrostu zachorowań na COVID-19 i grypę. Z rozpoczęciem protestu przez medyków nie zgadza się minister zdrowia. - Nie rozumiem dlaczego rozpoczął się protest - stwierdził Karl Lauterbach, cytowany przez DW. - Obecnie mamy ogromną falę zachorowań w kraju. Żądania podwyżek przez lekarzy są też dobrze znane. Ten protest tego nie rozwiąże - dodał. Zamknięcie gabinetów lekarskich skrytykował również Eugen Brysch, prezes Fundacji Ochrony Pacjentów. - Przedstawiciele wszystkich zawodów mogą protestować w obronie swoich interesów, ale ten strajk uderza w niewłaściwe osoby - mówił. Według stowarzyszeń biorących udział w proteście zamkniecie gabinetów w tym momencie ma na celu "ochronę stanu zdrowia pacjentów w dłuższej perspektywie". Swoje działania ocenili, jako "mniejsze zło". "Dramatyczna sytuacja". Lekarze zwracają uwagę na problemy ochrony zdrowia Lekarze wskazują, że polityka rządu doprowadziła do zamykania kolejnych placówek, część personelu decyduje się również przechodzić na wcześniejszą emeryturę, zamiast decydować się na dłuższą pracę za niskie wynagrodzenie. - Sytuacja w gabinetach lekarskich jest dramatyczna, ograniczenia budżetowe oznaczają, że wiele placówek nie jest w stanie zapłacić specjalistom tyle, ile powinni - ocenił Dirk Heinrich ze związku lekarzy Virchowbund. Jak zaznaczył Heinrich, w gabinetach z powodu niewystarczającej liczby pracowników i pieniędzy wprowadza się ograniczenia liczby wykonywanych zabiegów. Rozmowy będą, ale nie o pieniądzach Ministerstwo Zdrowia stoi jednak na stanowisku, że niemieccy lekarze "są stosunkowo dobrze opłacani w porównaniu z innymi częściami Europy". Zdaniem szefa resortu, żądania podwyżek wśród lekarzy są "nieuzasadnione". Karl Lauterbach jeszcze przed świętami zaprosił przedstawicieli protestujących na specjalny szczyt kryzysowy, który ma odbyć się w styczniu. Zastrzegł jednocześnie, że skierowanie większych środków na pensje dla lekarzy nie jest możliwe. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!