Obserwatorzy podkreślają jednak, że największą zagadką pozostaje to, kiedy uda się ustalić, kto stał za procederem wynoszenia poufnych materiałów i listów do papieża zarówno z jego apartamentu, jak i z Sekretariatu Stanu. Miesiąc po aresztowaniu papieskiego kamerdynera Paolo Gabriele pozostaje on jedyną osobą podejrzaną o kradzież tajnych dokumentów. Przesłuchany został w tym czasie zaledwie kilka razy i nadal przebywa w areszcie watykańskiej żandarmerii. Wymiar sprawiedliwości Watykanu nie postawił mu formalnych zarzutów, ani nie przychylił się do tej pory do wniosku jego obrońców o przeniesienie do aresztu domowego. Nie działał sam Watykaniści nie mają wątpliwości, że majordomus nie działał sam i nie jego inicjatywą było wynoszenie notatek i listów z mieszkania Benedykta XVI. Działał na czyjeś zlecenie albo przynajmniej w porozumieniu z innymi - podkreśla włoska prasa. Na to, że była to zorganizowana akcja z udziałem być może nawet wysokiej rangi watykańskich hierarchów wskazuje przede wszystkim to, że co najmniej od początku roku listy, noty dyplomatyczne i inne dokumenty wyciekały z Sekretariatu Stanu. Część z nich zostało opublikowano najpierw we włoskiej prasie, a bardzo wiele ukazało się w książce Gianluigiego Nuzziego "Jego Świątobliwość". Podczas gdy watykańscy dostojnicy mówią o niedopuszczalnej kradzieży i naruszeniu zasady prywatności papieża oraz autorów listów do niego, media zwracają uwagę na wyłaniający się z dokumentów obraz sporów i konfliktów w Watykanie, którym towarzyszą nawet zarzuty o korupcję. Nie ulega wątpliwości, że w centrum uwagi znalazł się sekretarz stanu kardynał Tarcisio Bertone, bo to on - według nieoficjalnych doniesień - ma najwięcej przeciwników w Kurii Rzymskiej, także wśród tzw. starej gwardii złożonej z emerytowanych już najczęściej byłych współpracowników Jana Pawła II. Wojna na papiery Watykaniści stawiają tezę, że cały skandal Vatileaks dotyczy w głównej mierze właśnie watykańskiego "premiera" i może być interpretowany wręcz jako "wojna na papiery", by pokazać jakie ma on wpływy. O tym, że od dłuższego czasu narastał konflikt wokół - zdaniem antagonistów kardynała Bertone - nadmiernej władzy sekretarza stanu świadczy to, że na wiele miesięcy przed wybuchem obecnego skandalu do dziennikarzy docierały od niektórych dostojników kościelnych kontrolowane przecieki o jego rzekomo rychłej dymisji. Dziennik "La Repubblica" poinformował w niedzielę, że tym razem naprawdę zbliża się chwila - jak ogłosiła w tytule gazeta -"pożegnania z Bertone", który zostanie nakłoniony do rezygnacji. Watykanista dziennika twierdzi, że podczas sobotniej narady niektórzy kardynałowie zapytali papieża wprost, czy kardynał Bertone pozostanie na stanowisku. "Nie - miał odpowiedzieć Benedykt XVI. - Jego wiek i zdrowie na to nie pozwalają". Do dymisji miałoby dojść przed grudniem - sugeruje "La Repubblica". Inne gazety dodają, że nowym sekretarzem stanu raczej nie będzie Włoch. Naśladują Dana Browna Na medialne spekulacje dotyczące jego osoby i domniemanej kluczowej roli w obecnym kryzysie kardynał Bertone zareagował zarzucając dziennikarzom, że "naśladują Dana Browna", autora skandalizujących bestsellerów na temat Kościoła. Te słowa sekretarza stanu zamieścił na pierwszej stronie dziennik "L'Osservatore Romano", co uznano za oficjalne stanowisko Stolicy Apostolskiej. Z informacji napływających zza Spiżowej Bramy wynika, że Benedykt XVI jest zdeterminowany, by jak najszybciej rozwiązać konflikt i powstrzymać falę krytyki także pod swoim adresem, również ze strony hierarchów z różnych krajów. Wyjaśnień i przejrzystości domaga się na przykład arcybiskup Paryża kardynał Andre Vingt-Trois, który postulaty te przedstawił niedawno w wywiadzie prasowym. Najbliżsi współpracownicy papieża i dostojnicy Kurii Rzymskiej przyznają w mediach, że afera z wyciekiem dokumentów i aresztowaniem zaufanego kamerdynera papieskiego wyrządziła ogromne szkody wizerunkowi Watykanu, podważyła wiarygodność całego Kościoła i zaufanie do niego. Dlatego papież osobiście prowadzi rozmowy zarówno z przedstawicielami Kurii Rzymskiej, jak i emerytowanymi dostojnikami spoza kręgu władzy i na bieżąco prosi o informacje o wynikach postępowania, prowadzonego przez komisję kardynalską, jaką powołał w kwietniu dla wyjaśnienia okoliczności skandalu. Komisja "kardynałów-detektywów" przesłuchała dotychczas ponad 20 osób: aresztowanego kamerdynera i dostojników, a także świeckich pracowników Watykanu. Techniczny rząd Rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi wyjaśnił, że rozmowy w sprawie skandalu, jakie prowadzi papież, mają służyć "przywróceniu spokoju i zaufania w służbie w Kurii Rzymskiej". Słowa te według watykanisty "La Repubblica" Marco Ansaldo najlepiej świadczą o powadze sytuacji. Najbardziej radykalną hipotezę przedstawia portal Vatican Insider, działający przy redakcji dziennika "La Stampa", który posługując się określeniem z włoskich realiów politycznych sugeruje, że w obliczu bezprecedensowego kryzysu zarządzania Benedykt XVI myśli o powołaniu "technicznego rządu". To temu właśnie miałyby służyć prowadzone przez niego konsultacje, które będzie kontynuował także w najbliższych dniach. Innym dowodem na to, że pilnym zadaniem jest poprawa wizerunku Watykanu i całego Kościoła, a także tego, że dotychczasowe efekty polityki informacyjnej są niewystarczające, jest szeroko komentowana decyzja o mianowaniu korespondenta amerykańskiej telewizji Fox News Grega Burke'a specjalnym konsultantem Sekretariatu Stanu. Burke, należący do Opus Dei, będzie odpowiedzialny za strategię public relations Stolicy Apostolskiej i ma współpracować z księdzem Lombardim, który od kilku lat kieruje jednocześnie także Radiem Watykańskim i Watykańskim Ośrodkiem Telewizyjnym. Nominacja ta to absolutna nowość - zgodnie twierdzi włoska prasa. Komentatorzy, obserwujący wydarzenia w Kościele i w Rzymie od kilku dekad, wyrażają w mediach opinię, że jeśli u schyłku pontyfikatu schorowanego Jana Pawła II dominującym wrażeniem była ogromna siła Watykanu, to obecnie rzuca się w oczy jego słabość z powodu sytuacji, w jakiej znalazł się Benedykt XVI.