Mieszkańcy Berlina już dawno odkryli, że słabo zaludniony region Uckermark we wschodniej Brandenburgii to naturalna sielanka. Do brandenburskich lasów i jezior można uciec od codziennego stresu. Latem pogrążone w półśnie miasteczko Lychen uchodzi za eldorado wioślarzy. Także należąca do powiatu Lychen niewielka wioska Rutenberg na weekendy oblegana jest przez turystów i zmęczonych berlińczyków. Jednak wkrótce miejsce to może stać się ostoją "Obywateli Rzeszy" (niem. Reichsbuerger - przyp. red.). Odkąd ugrupowanie, które samo określa się mianem "Królestwa Niemiec", zamierza ewentualnie osiedlić się w tym regionie, wśród lokalnej ludności panuje wielkie zaniepokojenie. Ostatnio grupa, która odrzuca obecny porządek prawny i konstytucyjny Republiki Federalnej Niemiec, zakupiła także dwa zamki w Saksonii. Niemcy. "'Obywatele Rzeszy' myślą niedorzecznie" Tymczasem brandenburski Urząd Ochrony Konstytucji ostrzega przed zagrożeniami dla bezpieczeństwa wewnętrznego i obawia się, że zwolennicy "Królestwa Niemiec" zamierzają zapuścić korzenie także w miejscowości Rutenberg. Mieszkańcy chcą się sprzeciwić temu "radykalnemu przejęciu", jak określono w ulotkach i stworzyć inicjatywę obywatelską. - Świadomość tego, że są tu ludzie myślący tak niedorzecznie. jest mało przyjemna - mówi Martin Jansen, który mieszka w Rutenbergu tuż obok średniowiecznego kościoła. - Możemy tylko nie dopuścić do tego, żeby było ich tu więcej - dodaje. Peter Fitzek obiecuje "złotą przyszłość" w "Królestwie Niemiec" "Królestwo Niemiec", które proklamował w 2012 roku w Wittenberdze w Saksonii-Anhalt kucharz Peter Fitzek deklaruje w internecie "złotą przyszłość" i własne terytorium. Jak zapewnia w wideoklipie rzecznik grupy Marco Ginzel, w 2022 roku królestwo mocno się rozrosło. Mają powstać samowystarczalne "osady wspólnego dobrobytu", co już od pewnego czasu alarmuje służby specjalne w Saksonii. - Mamy wizję samowystarczalnej wioski, w której będziemy mogli robić to wszystko, co jest trudne do zrobienia tam na zewnątrz - zapewnia w materiale szef ugrupowania Peter Fitzek. Mężczyzna, który nazywa siebie również "Synem Człowieczym", widuje się na polach w okolicy, jednak - według Urzędu Ochrony Konstytucji - szukaniem odpowiedniego gruntu i nieruchomości dla "Królestwa Niemiec" nie zajmuje się sam Fitzek, lecz podstawiona przez "Obywateli Rzeszy" osoba. Zainteresowanie grupy budzi w Rutenbergu spółdzielnia rolna "Eichengrund", która uprawia 40 hektarów ziemi. Jedno z gospodarstw rolnych należy do osoby podejrzanej o przynależność do "Obywateli Rzeszy". Ponadto na niedokończonej jeszcze stronie internetowej można już przeczytać o "przedsiębiorstwie państwowym w Królestwie Niemiec". "Królestwo Niemiec" przypomina sektę Na wszystkie pytania związane z tym projektem rzecznik "Królestwa Niemiec" Marco Ginzel odpowiada wyłącznie pisemnie. Jak pisze: "Królestwo Niemiec - państwo wspólnego dobrobytu jest zainteresowane inicjowaniem z różnymi partnerami kooperacyjnymi projektów zaopatrzenia w żywność, które umożliwią zgodną z konstytucją produkcję służącą zaopatrzeniu ludności Królestwa". Konkretnie chodzi tu o rolnictwo ekologiczne. Ginzel uważa, że obawy i lęki mieszkańców Rutenbergu są nieuzasadnione, ale jego organizacja jest gotowa do rozmów z nimi. Eksperci ostrzegają przed traktowaniem "Obywateli Rzeszy" jako wariatów i nieszkodliwych ezoteryków. Według Benjamina Winklera, specjalisty od ideologii spiskowych w Fundacji Amadeu Antonio w Lipsku, w ich przypadku mamy do czynienia z "taktyką maskowania". Pozoruje się, że społeczność "Obywateli Rzeszy" chce tylko produkować żywność i wypróbować alternatywne koncepcje mieszkaniowe. Także zdaniem szefa brandeburskiego Urzędu Ochrony Konstytucji Joerga Muellera "Królestwo Niemiec" uprawia wyjątkowo perfidną strategię. Samozwańczy Peter Fitzek, który wyraźnie ma poglądy antysemickie, chce uzależnić ludzi psychicznie i żyje z finansowego ich wykorzystywania. Służby specjalne mówią o strukturze przypominającej sektę i "rzekomo legalnych strukturach równoległych". "Obywatele Rzeszy" odrzucają legalność Republiki Federalnej Niemiec W 2022 roku "Królestwo Niemiec" potwierdziło przynależność 23 tys. osób do środowiska "Obywateli Rzeszy" i "Samorządowców" w Niemczech. Było to o dwa tysiące więcej niż w 2021 roku. W Brandenburgiii chodzi o 650 osób. Elementem jednoczącym to środowisko jest fundamentalne odrzucenie legalności Republiki Federalnej Niemiec i jej systemu prawnego - wynika z raportu Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji. Szczególnie w czasach kryzysu takie grupy mogłyby przyciągać więcej osób, które poszukują np. sensu istnienia - uważa Benjamin Winkler z Fundacji Amadeu Antonio. - Odwołują się one do problemów psychicznych tych ludzi, oferując im rzekomo lepsze życie - wyjaśnia ekspert. Mieszkająca w Rutenbergu artystka i fotografka Marieken Verheyen jest oburzona na wrogów demokracji. - Wieś ich nie chce - mówi. Długoletni mieszkańcy od dawna żyją tam z nowymi przybyszami. Sklepy rolnicze z ekologiczną żywnością, kurczaki, owce i konie są nieodłącznym elementem tamtejszego krajobrazu. Mieszkańcy obawiają się też, że kilkudziesięciu zwolenników "Królestwa Niemiec" może wywrócić do góry nogami życie lokalnej społeczności. Ale Rainer Dewies, który ma gospodarstwo oddalone o około 2,5 kilometra od centrum wsi i pochodzi z Nadrenii, wcale się tym nie przejmuje. Jego zdaniem na dłuższą metę takie projekty nie odnoszą sukcesu. - Zawsze w pewnym momencie dochodzi do sporów - uważa. Władze miasta Lychen podejmują działania Władze powiatu Uckermark są poruszone, choć prawdopodobnie mają mocno ograniczone możliwości interwencji. Jak podkreśla Joerg Mueller z landowego Urzędu Ochrony Konstytucji, "nie można zabronić tzw. obywatelowi Rzeszy kupna budynku". Ale urzędy starają się działać, wykorzystując prawo budowlane i regulacyjne. Jeszcze w lutym eksperci chcą spotkać się przy okrągłym stole z władzami miasta Lychen i przedstawicielami odpowiednich ministerstw, aby ustalić taktykę postępowania z "Obywatelami Rzeszy". Starosta Karina Doerk uważa, że trzeba wreszcie wyegzekwować obowiązek uczęszczania do szkoły dla dzieci, które zostały pozbawione dostępu do placówek publicznych. - Decyzje musimy podejmować zupełnie niezależnie od tego, jak bardzo "Obywatele Rzeszy" wydają się nam sympatyczni lub nie, jak bardzo zrozumiałe lub prymitywne są ich założenia. Musimy oceniać i decydować zgodnie z prawem. I to właśnie robimy - powiedziała Doerk. Redakcja Polska Deutsche Welle