Do ataku doszło 23 czerwca. W nocy z soboty na niedzielę, około godz. 1:30, Phillipos Tsanis wracał z dwoma kolegami z przyjęcia na zakończenie szkoły swojej młodszej siostry. Gdy młodzi ludzie przechodzili przez park sąsiadujący z Pałacem Cesarskim, w którym odbywała się uroczystość, zostali zaatakowani przez grupę mężczyzn. Niemcy. Nie żyje 20-latek polskiego pochodzenia. Zatrzymano podejrzanego Według ojca 20-latka Dimitrisa Tsanisa sytuacja szybko eskalowała, a napastnicy "wytypowali" jego syna pomimo próśb, by zostawiono ich w spokoju. Świadkowie mówili, że jeden z napastników bił Tsanisa po głowie i ciele, nawet gdy 20-latek stracił już przytomność. Młody mężczyzna został przewieziony do szpitala z poważnymi obrażeniami głowy. Zmarł trzy dni później. Według niemieckiego dziennika "Bild" głównym podejrzanym w sprawie jest 18-letni obywatel Syrii, znany policji z wcześniej popełnianych przestępstw. Podejrzany przebywa obecnie w areszcie. Miejscowa prokuratura zarzuca mu nieumyślne spowodowanie śmierci z ciężkim uszkodzeniem ciała. Niemcy. Media dotarły do policyjnego raportu W raporcie, do którego dotarł dziennik "Die Welt", czytamy, że po opuszczeniu imprezy Tsanis i jego dwaj towarzysze natknęli się na grupę młodych mężczyzn. Główny podejrzany miał zaatakować Tsanisa, po czym ten przewrócił się i uderzył w głowę, co spowodowało śmiertelne obrażenia. Powód ataku nie został ustalony. Towarzysze podejrzanego mieli próbować interweniować, ale bezskutecznie. Jak czytamy, napastnik zaprzestał ataku dopiero po "licznych ciosach", po czym zwrócił się w kierunku przyjaciela Tsanisa. 19-latek miał odnieść drobne obrażenia. - Chciał po prostu cieszyć się przyjęciem z okazji ukończenia szkoły ze swoją siostrą i przyjaciółmi. Jego życie dopiero się zaczynało. Przemoc musi się skończyć. To mogło spotkać każde dziecko i żaden rodzic nie powinien znosić tak druzgocącej straty - powiedział ojciec zmarłego 20-latka. Śmierć 20-latka polskiego pochodzenia. "System osiągnął granice" Głos w sprawie ataku zabrał również burmistrz Bad Oeynhausen Lars Bokenkroger. - To, czego obecnie oczekuje się od gmin w Niemczech, jest już nie do przyjęcia - powiedział urzędnik. - Nasz system osiągnął swoje granice, jeśli chodzi o integrację. Jeśli będziemy mieli szkoły, w których 90 proc. dzieci to dzieci migrantów, to trudno będzie tam promować integrację. To już tak nie będzie działać - mówił Bokenkroger. Źródło: "Bild", "Die Welt", Greek City Times ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!