Jak zapowiedziano, siły takie byłyby zwalczane jak każda inna "formacja okupacyjna". W reakcji na przeprowadzony przez hamasowskie bojówki faktyczny zamach stanu w Gazie, Abbas rozwiązał kierowany przez Hamas palestyński rząd jedności. Mianował jednocześnie nową tymczasową administrację Zachodniego Brzegu Jordanu, gdzie przewagę ma podległy prezydentowi umiarkowany ruch Fatah. Składając w piątek wizytę w Paryżu Abbas powiedział prezydentowi Francji Nicolasowi Sarkozy'emu, że chciałby wprowadzenia sił międzynarodowych do Strefy Gazy, by mogły się tam odbyć wolne wybory. Hamas zdecydowanie skrytykował tę propozycję. - Nie pozwolimy jakimkolwiek zagranicznym siłom na postawienie stopy w Strefie Gazy i będziemy je traktować jak siły okupacyjne. Siły takie powitamy wyłącznie pociskami i rakietami - głosi oświadczenie Brygad Izzeldina al-Kasama, stanowiących zbrojne ramię Hamasu. Ghazi Hadam, rzecznik rozwiązanego przez Abbasa rządu palestyńskiego, powiedział, że brak podstaw dla interwencji zagranicznych wojsk w Strefie Gazy. Jednocześnie nie wykluczył, że siły takie mogłyby chronić przebieg wyborów - o ile zgodziłyby się na to wszystkie frakcje palestyńskie. - Wymuszone wybory nie byłyby rozwiązaniem. Jeśli wszystkie frakcje zgodzą się na przeprowadzenie wyborów, to żadnego problemu nie będzie - powiedział Hamad.