Śledztwo w tej sprawie zakończyło się przed trzema miesiącami, a jego rezultaty przekazano prokuraturze koronnej (CPS), w której gestii leży rozpatrzenie dowodów i sformułowanie ewentualnych zarzutów. Jednak brytyjskie media ujawniły w czwartek, że CPS ogłosi w piątek swoją decyzję, aby nie stawiać nikogo w stan oskarżenia. Rzeczniczka prokuratury nie potwierdziła tych rewelacji. Jak twierdzi, proces decyzyjny jeszcze się nie zakończył. Sprawa dotacji dla laburzystów w zamian za obietnice nominacji do tytułów lordowskich zrobiła się głośna w marcu 2006 r. Komitet aprobujący nominacje lordowskie zakwestionował wówczas niektóre z kandydatur. Policyjne śledztwo wszczęto w marcu 2006 r., po zarzutach Szkockiej Partii Narodowej (SNP), jakoby premier nominował bogatych sponsorów do Izby Lordów, niewybieralnej wyższej izby brytyjskiego parlamentu, w zamian za darowizny na rzecz Partii Pracy. Afera budzi w Wielkiej Brytanii ogromne emocję, ponieważ wśród 139 osób przesłuchanych w charakterze świadków i podejrzanych, trzykrotnie znalazł się również były premier Tony Blair. Tym samym niechlubnie zapisał się na kartach brytyjskiej historii, będąc pierwszym urzędującym szefem rządu przesłuchanym w sprawie kryminalnej. Eksperci komentują, że obok wojny w Iraku, to właśnie podejrzenia o handlowanie tytułami najsilniej zaciążyły na reputacji Blaira, rzucając cień na ostatnie miesiące jego urzędowania. Wskazuje się niekiedy, że wywołana tym skandalem presja w łonie własnej partii zmusiła go do przedterminowej rezygnacji w końcu czerwca br. Głównymi podejrzanymi w tej sprawie byli bliscy współpracownicy Blaira - Michael Levy, zajmujący się pozyskiwaniem funduszy dla Partii Pracy i Ruth Turner, odpowiadająca za kontakty laburzystów z parlamentem. Oboje byli przejściowo aresztowani.