Mowa o poniedziałkowej podróży białoruskiego przywódcy do Grodna. Służby prasowe omówiły szczegóły wizyty i pokazały Łukaszenkę, jak podróżuje nad obwodami brzeskim i grodzieńskim ze swoim ulubionym psem na kolanach. Jak jednak ustalił białoruski opozycyjny bloger Anton Matolka, trasa podróży przebiegała inaczej, niż wskazują na to oficjalne kanały. Świadkowie wskazują, że Łukaszenka zboczył z głównej trasy. Łukaszenka tuż przy granicy z Polską Łukaszenka spędził około cztery i pół godziny w miejscu, którego nie odnotowano w komunikatach. Jak wynika z mapki zamieszczonej przez blogera, przebywał on wówczas w rezydencji w Wiskulach w Puszczy Białowieskiej. To miejscowość niedaleko granicy z Polską, znana z podpisania tam aktu rozwiązania ZSRR w 1991 roku. Co w takim miejscu robił Łukaszenka i dlaczego w oficjalnym komunikacie nie ma informacji na ten temat? Jak wynika ze spekulacji Biełsatu i samego Antona Matolki, białoruski przywódca mógł się tam spotkać z kimś, o kim nie chciano wspominać publicznie. "A bogaty program wizyty w Grodnie był tylko po to, żeby odwrócić uwagę?" - pyta Matolka. Zastanawiał się też, czy białoruskiego polityka nie odwiedził "ktoś z Polski" - czytamy na stronie Biełsatu. W Wiskulach, które znajdują się kilka kilometrów od polskiej granicy, mieści się pałacyk rządowy z lat 50. ubiegłego wieku. To posiadłość zbudowana dla prominentnych działaczy ZSRR i ich gości. Po podpisaniu aktu rozwiązania ZSRR pałacyk stał się jedną z rezydencji należących do prezydenta Białorusi.