W czwartek Liz Truss wygłosiła oświadczenie na Downing Street. Przekazała, że rezygnuje ze stanowiska premiera Wielkiej Brytanii. Dodała także, że na stanowisku pozostanie do czasu wyboru następcy. Truss ogłosiła swoją rezygnację w 45. dniu po objęciu urzędu. Tym samym będzie ona najkrócej urzędującym premierem w historii Wielkiej Brytanii. Liz Truss: W obecnej sytuacji nie jestem w stanie zrealizować mandatu - W obecnej sytuacji nie jestem w stanie zrealizować mandatu, który otrzymałam od Partii Konserwatywnej - mówiła Truss. Wskazała m.in. na obietnicę obniżenia podatków, z której po kilku dniach musiała się wycofać. Liz Truss zapowiedziała także wewnętrzne wybory nowego lidera Partii Konserwatywnej. Nie są zatem planowane wybory powszechne - czego w obecnej sytuacji będą oczekiwać media i duża część opinii publicznej. Wybory nowego lidera torysów, a co za tym idzie - nowego premiera Wielkiej Brytanii, odbędą się w przyszłym tygodniu. Obecnie Partia Pracy ma ogromną przewagę w sondażach. Cieszy się poparciem 52 proc. obywateli przy 29-proc. notowaniach konserwatystów. Liz Truss o utracie zaufania w partii Przemawiając przy Downing Street 10, Truss przyznała, że nie może spełnić obietnic, które złożyła, gdy kandydowała na przywódcę konserwatystów, ponieważ straciła zaufanie swojej partii. Wskazała także, że jest przygnębiona podziałem, który nastąpił w jej partii zaledwie sześć tygodni po wybraniu jej na urząd. Jeszcze w środę Truss informowała, że nie zamierza rezygnować ze stanowiska. Zdanie zmieniła po spotkaniu z przewodniczącym Partii Konserwatywnej Jackiem Berrym, Grahamem Bradym, szefem Komitetu 1922 skupiającym posłów, którzy nie pełnią stanowisk rządowych, oraz swoją zastępczynią Therese Coffey.