Inwazyjny gatunek mrówek zmienił układ sił w Afryce. Te niewielkie, ale bardzo agresywne owady zburzyły układ sił w królestwie zwierząt na kenijskiej sawannie. Nawet tamtejsze lwy musiały zmienić swoje zachowanie. Tak wynika z badania opublikowanego w czwartek w cenionym serwisie naukowym "Science". Najeźdźcy z wielką głową pokonali lwy Mrówki z gatunku (Pheidole megacephala), znane również jako "wielkogłowe" to gatunek inwazyjny, uważany za jeden z bardziej agresywnych i niebezpiecznych na świecie. Z badania przeprowadzonego przez grupę naukowców z amerykańskiego Uniwersytetu w Wyoming wynika, że mrówki tego gatunku opanowały duże obszary sawanny w Kenii i dramatycznie wpłynęły na cały tamtejszy ekosystem. Okazało się, że po tym jak mrówki wielkogłowe rozprzestrzeniły się na chronionym obszarze przyrodniczym parku krajobrazowego Ol Pejeta, doprowadziły do tak dużych zmian w przyrodzie, że lwom trudniej było polować na swoje dotychczasowe ofiary. Akacja ofiarą mrówek (i słoni) Jak do tego doszło? Według autorów pracy, pojawienie się inwazyjnego gatunku zakłóciło równowagę między innymi owadami a rosnącą na sawannie akacją z gatunku Vachellia drepanolobium. Zanim Pheidole megacephala "najechały" okolicę, żyjące tam rodzime gatunki mrówek, między innymi z gatunku Crematogaster, pomagały roślinom w przetrwaniu, a w zamian uzyskiwały schronienie. Owady żyją bowiem w kolczastych gałęziach akacji. Jeśli jakieś roślinożerne zwierzę - na przykład słoń - spróbuje żerować na tych gałęziach, mrówki atakują je i odganiają. Na takim "układzie" zyskują zarówno mrówki, jak i rośliny, ponieważ obie strony zapewniają sobie bezpieczeństwo. Tę misterną równowagę zburzyło pojawienie się mrówczych najeźdźców. Przebyły ocean, zaatakowały inne mrówki Agresywne mrówki wielkogłowe dotarły do Kenii około 20 lat temu. Zakłada się, że przybyły z wysp na Oceanie Indyjskim wraz z towarami przewożonymi przez ludzi. Owady szybko zaczęły zdobywać nowe terytoria. Miało to daleko idące konsekwencje. Pheidole megacephala zaczęły zabijać miejscowe gatunki mrówek, które swoją obecnością chroniły dotąd lokalną roślinność. Osłabione drzewa padały pod naporem roślinożerców - przede wszystkim słoni. Według naukowców na terenach opanowanych przez inwazyjne mrówki drzewa - nie chronione już przez rodzime owady - łamią się 5 do 7 razy częściej niż na obszarach, w których mieszkają lokalne mrówki. Kiedy zmniejsza się ilość drzew, zmienia się również układ sił na sawannie. Dotyczy to również lwów. Drapieżniki te polują z zasadzki, skradając się do swoich ofiar, takich jak zebry czy antylopy, pod osłoną roślinności. Kiedy tej osłony zabrakło, lwy musiały zmienić swoją taktykę łowiecką. To zła wiadomość dla tamtejszej populacji bawołów. Bawoły na celowniku Naukowcy przez trzy lata śledzili lwy w Ol Pejeta dzięki obrożom z nadajnikami GPS. Chcieli sprawdzić, jak zwierzęta reagują na zmieniający się krajobraz i dopasowują do nowych warunków. Okazało się, że zabijają znacznie mniej zebr, na które teraz trudniej im polować. Zamiast tego "przestawiły się" na trudniejszą do upolowania zwierzynę. Obecnie lwy częściej polują na bawoły - wyjątkowo silne i niebezpieczne zwierzęta, zaliczane do słynnej afrykańskiej "wielkiej piątki". Bawoły są znacznie trudniejsze do upolowania niż zebry czy antylopy gnu. Potrafią przeprowadzać zorganizowane kontrataki i wielokrotnie udawało im się też zabijać swoich prześladowców. Jak stwierdził szef grupy naukowców, Douglas Kamaru, obecnie to właśnie na bawołach skupia się nowa strategia łowiecka lwów. Drapieżniki zbierają się w większe grupy, dzięki czemu są w stanie zbiorowym wysiłkiem dopaść tak trudną zdobycz. Chociaż lwom udało się dopasować do nowych warunków na sawannie, autorzy publikacji nie są pewni, jakie będą długofalowe skutki zmiany ich taktyki. Źródło: AFP *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!