Kolejny człowiek McCaina podał się do dymisji
Wiceprzewodniczący ds. finansów w sztabie kampanii republikańskiego kandydata na prezydenta USA, senatora Johna McCaina, zrezygnował ze stanowiska z powodu swoich powiązań z lobbystami, które mogły wywołać konflikt interesów.
Tom Loffler, który podał się do dymisji, jest już piątym współpracownikiem McCaina zmuszonym do rezygnacji na tle kontrowersji z lobbingiem. W czasie weekendu ujawniono jego działalność na rzecz rządu Arabii Saudyjskiej i innych krajów.
Wcześniej dwaj inni czołowi doradcy McCaina rozluźnili swoje związki z lobbingiem. Jego główny doradca polityczny Charles R.Black jr odszedł z własnej firmy lobbystycznej BKSH & Associates. Szef sztabu kampanii Rick Davis, który też kierował podobną firmą, oświadczył, że wziął w niej urlop.
Organizacje obrony interesu publicznego i lewicowe ugrupowania zwalczające Republikanów wzywają jednak Blacka do odejścia z kampanii McCaina. Przypomina się, że jako lobbysta reprezentował m.in. rządy niektórych krajów dyktatorskich.
Senator McCain prowadzi swoją kampanię prezydencką pod hasłami ograniczenia wpływu grup nacisku na politykę w Waszyngtonie. Był m.in. sponsorem ustawy o reformie systemu finansowania kampanii wyborczych.
Tymczasem poniedziałkowy "New York Times" podał, że McCain zamierza w większym niż poprzednio stopniu polegać na finansowaniu swej kampanii z kasy Partii Republikańskiej. Sam bowiem jako kandydat nie był w stanie nawet w przybliżeniu dorównać w zbiórce funduszy prawdopodobnemu kandydatowi Demokratów do Białego Domu Barackowi Obamie.
Ten ostatni zbiera miesięcznie średnio około 40 milionów dolarów, polegając głównie na sieci ponad 1,5 miliona indywidualnych darczyńców, którzy przekazują do jego sztabu fundusze przez internet. Daje to mu do ręki argument, że w odróżnieniu od swego rywala nie jest uzależniony od wielkich korporacji i innych grup specjalnych interesów.
Oczekuje się, że obaj kandydaci prawdopodobnie nie skorzystają z prawa do publicznego finansowania swoich kampanii, tzn. pobrania specjalnych dotacji na nie, ponieważ łączy się to z obowiązkowym ograniczeniem limitu wydatków na ten cel.
INTERIA.PL/PAP