- Moje życie zmieniło się w sposób niewyobrażalny. Utrata ukochanego partnera to najbardziej dramatyczna rzecz, która mogła mi się przydarzyć - powiedziała stacji Toronto CTV News Courtney D'Arthenay wdowa po Tyleru Dorzyku. 35-letni mężczyzna zginął 29 września 2020 w Midland w prowincji Ontario, gdy szedł do pracy. Mężczyznę potrącił nieoznakowany SUV prowadzony przez policjantkę Jaimee McBain. Kobieta wracała ze spotkania z innym funkcjonariuszem. Podczas przesłuchania przyznała, że przez intensywny deszcz nie widziała Dorzyka, prawdopodobnie idącego poboczem drogi. Po zdarzeniu natychmiast zatrzymała pojazd i podjęła próbę reanimacji rannego. "Specjalna Jednostka Dochodzeniowa Policji nie znalazła powodu, by oskarżyć McBain o przestępstwo, a Policja Prowincji Ontario nie naciskała na postawienie zarzutów z ustawy o ruchu drogowym" - podkreśla CTV News. Inne światło na tragiczne wydarzenia rzuca raport Biura Dyrektora Niezależnego Nadzoru Policji (OIPRD). Z ustaleń śledczych wynika, że policjantka dopuściła się wykroczenia na trasie, a analiza danych GPS udowadnia, że przy ograniczeniu do 60 km na godzinę jechała z prędkością między 72 km/h a 97 km/h. Zamiast więzienia i zwolnienia - nagana W liście do Courtney D'Arthenay, OIPRD wskazywało, że sprawa może zakończyć publicznym przesłuchaniem McBain, co mogło doprowadzić do jej zwolnienia. Kobieta mogła też rozwiązać sprawę w porozumieniu z policją. Funkcjonariusze jednak postanowili o przyjęciu innego trybu. Przez uznanie, że wykroczenie drogowe "nie było poważne", policjantka uniknie najpoważniejszych kar. W efekcie McBain może otrzymać karę w postaci obowiązkowych konsultacji, nagany, utraty wynagrodzenia bądź wszystkich połączonych. Policja reaguje. "Chłodna" terminologia Decyzją policji zszokowana jest zarówno wdowa, jaki i prawnik David Shellnutt. - To poważna sprawa, mężczyzna zmarł. Policja pilnuje się sama. To oni są odpowiedzialni za cały proces - podkreślił. Podobnego zdania jest Jess Spieker z organizacji Family and Friends for Safe Streets, która twierdzi, że podobne "minimalizowanie" winy funkcjonariusza jest zbyt częste nawet przy wypadkach śmiertelnych. Swoje oświadczenie w sprawie wydał rzecznik policji z Ontario. Przyznał, że terminologia zawarta w piśmie do wdowy "wydaje się chłodna", ale "niestety jest to jedyne sformułowanie, którego formalnie mogliśmy użyć" - dodał.