Naczelny rabin Izraela w radiowym wywiadzie opowiedział się przeciwko narzucaniu całemu społeczeństwu obowiązku separacji kobiet i mężczyzn i - chcąc uniknąć eskalacji społecznego konfliktu - zaapelował o "pojednanie narodowe". Czwartkowe słowa rabina, a także apel Netanjahu to reakcje na kolejne próby podejmowane przez haredi, czyli ortodoksyjnych Żydów, by narzucić religijne praktyki reszcie świeckiego społeczeństwa. Izraelskie media ostatnio coraz częściej donoszą o wykluczaniu kobiet z przestrzeni publicznej. W zeszłym tygodniu przeciwko dyskryminacji zaprotestowała Tanja Rosenblit, nazwana przez media "izraelską Rosą Parks". W 1955 roku, w okresie segregacji rasowej w stanie Alabama, Afroamerykanka Rosa Parks odmówiła ustąpienia miejsca białemu mężczyźnie w autobusie i stała się symbolem walki o równouprawnienie czarnych Amerykanów. Podobnie Tanja Rosenblit - odrzuciła żądanie ortodoksyjnego mężczyzny i nie przesiadła się do tylnej części autobusu, uznawanej przez haredi za sekcję kobiet. W miejskich autobusach, które w Izraelu jeżdżą przez dzielnice ortodoksyjnych Żydów, utrwaliła się nieformalna zasada, że mężczyźni siadają w przedniej części, a kobiety w tylnej. W styczniu br. Sąd Najwyższy Izraela zdecydował, że segregacja jest legalna pod warunkiem, że zgadzają się na nią wszyscy pasażerowie i pasażerki. Tanja Rosenbilt usiadła za kierowcą autobusu, by ten mógł jej powiedzieć, kiedy ma wysiąść. Mężczyźni jadący autobusem próbowali wymóc, by się przesiadła na tył. Gdy odmówiła, autobus został zatrzymany przez jednego z pasażerów. Po pół godzinie przyjechała policja, która wraz z kierowcą autobusu próbowała przekonać Tanję, by usiadła w "sekcji dla kobiet". W izraelskich mediach rozpętała się burza. Premier Izraela Benjamin Netanjahu powiedział, że wykluczanie kobiet z przestrzeni publicznej stanowi zagrożenie dla tkanki społeczeństwa, a Cipi Liwni, szefowa opozycji, pogratulowała Rosenblit jej protestu. Apelując o pojednanie, Jona Mecger z kolei zarzucił mediom, że rozdmuchały sprawę ponad miarę. Jerozolimscy policjanci zapowiadają wprowadzenie zasady "zero tolerancji" i traktowanie każdej formy dyskryminacji kobiet jako przestępstwo lub naruszenie porządku publicznego. W połowie grudnia grupa ultraortodoksyjnych mężczyzn próbowała powstrzymać kobiety przed oddaniem głosu w lokalnych wyborach w Jerozolimie. Do ataku na głosujące doszło w lokalu wyborczym, w którym kilka minut wcześniej przeciwko dyskryminacji ze względu na płeć przemawiał burmistrz Jerozolimy. Celem ataków haredi w Jerozolimie stały się także reklamy ze zdjęciami kobiet oraz szkoła tańca, w której przez wielkie okna widać tańczące kobiety. W większości religijnych państwowych szkół uczniowie i uczennice mają osobne zajęcia. W dzielnicach skrajnie ortodoksyjnych Żydów w supermarketach, na poczcie czy w przychodniach często są osobne wejścia dla kobiet i mężczyzn. Z Jerozolimy Alicja Qandil