Wypowiedź ta miała miejsce po tym, jak Barack Obama ogłosił zamrożenie irańskich środków finansowych znajdujących się na terenie Stanów Zjednoczonych. Sajjadi twierdzi, że "kwestia amerykańskiego ataku na Islamską Republikę Iranu jest dyskutowana od wielu lat". Ambasador uważa, że atak taki byłby "samobójstwem dla Ameryki". Iran, według Sajjadi'ego, "pod żadnym pozorem nie zaatakuje pierwszy", jednak napaści będzie w stanie "przeciwdziałać na wiele sposobów". Rządowe rosyjskie medium "Russia Today" uważa, że "słowa Sajjadi'ego nie są słowami pustymi". "W ostatni czwartek wicepremier Izraela Mosze Jaalon ujawnił, że według jego źródeł wielka eksplozja w irańskiej bazie rakietowej pod Teheranem, która miała miejsce w listopadzie zeszłego roku, wysadziła w powietrze system rakietowy o zasięgu 10 000 kilometrów, a jako taki - mogący dosięgnąć Stanów Zjednocznonych" - czytamy na stronach "RT". "Iran ostrzegł USA i ich sojuszników, że jego uderzenie militarne będzie bolesne". "Iran" - spekuluje "Russia Today" - "może zaatakować Izrael i bazy amerykańskie rejonie Zatoki Perskiej, a następnie dokonać zamknięcia cieśniny Ormuz". "Amerykanie wiedzą, jakim Iran jest krajem" - cytuje "RT" Sajjadi'ego - "wiedzą dobrze o jedności naszych obywateli". Protesty po ostatnich wyborach prezydenckich w Iranie mogłyby wskazywać na coś przeciwnego, jednak irańska opozycja nie pozostawia Amerykanom złudzeń, że mogliby się oprzeć na jej strukturach, na przykład próbując zbudować alternatywny dla obecnego reżimu rząd w miarę postępów ofensywy. Przywódca opozycji Mir Hossein Musawi mówi wprost, że amerykański atak byłby ogromnym ciosem w irańską opozycję. Uważa, że nie pozostawiłby jej innego wyjścia, niż tylko poprzeć rząd. Dlatego nawet, jeśli USA udałoby się militarnie pokonać Iran - to co robić dalej w sytuacji, w której - jak się wydaje - każdy ustanowiony przez Amerykanów rząd traktowany byłby jako kolaborancki? ZSz