Mieszkańcy Nevady w USA zmagają się z plagą ogromnych świerszczy mormońskich. Jak wyjaśnia "The Economic Times India", nazwa pochodzi od ich "bezmyślnego niszczenia rodzimej cywilizacji amerykańskich osadników mormońskich w Utah w XIX wieku". Co więcej, jeśli w pobliżu nie ma pożywienia, świerszcze te dopuszczają się kanibalizmu i zjadają się nawzajem. Świerszcze mormońskie niemal zalały miasto Elko. Dachy, ulice, budynki - wszystko jest pokryte owadami, a mieszkańcy zaznaczają, że dźwięk nadepnięcia bądź rozjechania świerszczy przypomina stąpnięcie na popcorn. W związku z tym, że drogi pokryte są zmiażdżonymi owadami, stwarza ryzyko wypadków. Ich wnętrzności wylewają się, a tym samym nawierzchnia staje się śliska. Czytaj też: Kawa ze świerszczy? W internecie można kupić mieszkankę z tymi owadami USA: Świerszcze mormońskie zalały miasto. Owady spychano pługiem Mieszkańcy Elko nie kryją swojego niezadowolenia z powodu niechcianych gości. - Kiedy jesteś w domu, brzmi to tak, jakby padał deszcz, bo po prostu przypadkowo odczepiają się od tego, na czym wiszą i spadają - stwierdziła Colette Reynolds w rozmowie z CBS. Owady przeszkadzają również ratownikom, którzy mieli problemy z dotarciem do szpitala. - Aby dowieźć pacjentów do szpitala, mieliśmy ludzi z dmuchawami do liści, z miotłami - zaznaczył podczas rozmowy z lokalną stację KSL Steve Burrows ze szpitala Northeastern w Nevadzie. Problem był na tyle poważny, że miotły nie wystarczały. - W pewnym momencie mieliśmy nawet traktor z pługiem śnieżnym, aby pchać stosy świerszczy i przenosić je - dodał. Zobacz: Biedronki azjatyckie już mieszają. Gatunek przejął Polskę W sieci pojawiła się masa zdjęć i nagrań, na których widać inwazję owadów niczym z horroru. "Ponieważ spały, zmiotłam ganek i podjazd z martwych i śpiących robali oraz ich kupy. (...) Proszę, powiedzcie mi, że będą migrować dalej i nie zostaną!!!" - czytamy w jednym z wpisów zamieszczonych w mediach społecznościowych. Entomolog Jeff Knight twierdzi, że takie zjawisko nie jest niczym nowym w Nevadzie, ale z racji tego, że ludzie rozprzestrzeniają się na dzikie tereny, gdzie żyją świerszcze mormońskie, liczebność owadów jest bardziej zauważalna. Mieszkańcy nie mogą nic z tym zrobić - pozostaje im jedynie czekać, aż przeniosą się one w inne miejsce.