W wystąpieniu, które wyemitowała wieczorem związana z hezbollahami telewizja Al-Manar, a za nią natychmiast inne libańskie i arabskie sieci TV, Nasrallah zaproponował też, że jego bojówki mogłyby zakończyć ostrzał rakietowy terytoriów izraelskich, gdyby państwo żydowskie wstrzymało w Libanie ataki na obszary zamieszkane przez cywilów. - Jeśli zbombardujecie naszą stolicę, Bejrut, zbombardujemy stolicę waszego samozwańczego państwa. Zbombardujemy Tel Awiw - podkreślił. - Jeśli zdecydujecie się na wstrzymanie kampanii przeciwko naszym miastom, wsiom, cywilom i infrastrukturze, wtedy my nie będziemy odpalać rakiet na żadne żydowskie osiedle czy miasto - powiedział. Według Nasrallaha, hezbollahowie odnoszą sukcesy w zadawaniu "maksymalnych strat" izraelskim wojskom w południowym Libanie. Zaznaczył, że jego milicje nie wycofają się z walki wokół miast i wsi w tym górzystym terenie. Przyznał też, że Izrael coraz głębiej wkracza na terytorium libańskie, ale dodał, że hezbollahowie wcale nie próbują utrzymywać pozycji. - Toczymy wojnę partyzancką. Nasza taktyka nie polega na kurczowym trzymaniu się terenu - powiedział. Jak oświadczył, dowództwo, struktury kontrolne, a także siły rakietowe Hezbollahu pozostały nienaruszone. Tymczasem w izraelskiej telewizji Kanał Pierwszy wysoki przedstawiciel armii odpowiedział na groźby Hasana Nasrallaha i podkreślił, że Izrael zniszczy libańską infrastrukturę, jeśli Hezbollah ostrzela Tel Awiw. Wcześniej izraelski generał Icchak Gerszon powiedział, że groźby bombardowań środkowej części izraelskiego terytorium są traktowane bardzo poważnie. W środę jedna z rakiet hezbollahów spadła w odległości około 70 kilometrów od granicy z Libanem.