Ksiądz negatywnie ocenił pomnik ofiar ludobójstwa, który został odsłonięty przez prezydenta na jednym z warszawskich osiedli. Zwracał uwagę, że powinien on znajdować się w centrum miasta, a umiejscowienie go na peryferiach jest wbrew stanowisku rodzin ofiar. Zdaniem kapłana taka postawa władz pokazuje, że obecne rządy odeszły od tego, co jest ważne dla przeważającej części Polaków. "Donald Tusk w ogóle nie pojawił się na uroczystościach w Warszawie. Premier cenę za lekceważenie pamięci narodowej zapłaci w czasie wyborów" - mówił ks. Isakowicz-Zaleski. Joanna Trzaska-Wieczorek z Kancelarii Prezydenta odpierając zarzuty, powiedziała jednemu z portali: "Bronisław Komorowski nie tylko spotkał się z rodzinami pomordowanych, ale co więcej, wspólnie z nimi pielgrzymował i odwiedził miejsca, które są związane z naszą bolesną historią. Ks. Isakowicza-Zaleskiego tam nie było". "Istnieją dwie kategorie ludzi i dwa rodzaje postaw. Pierwsi są odporni na poszukiwania w duchu prawdy, a drudzy pracują na rzecz wspólnej, lepszej przyszłości" - mówiła urzędniczka prezydenta."Trudno oprzeć się wrażeniu, że ksiądz, wypowiadając te słowa, a także ten młody Ukrainiec, który był sprawcą tego incydentu, należą do tej pierwszej grupy. A prezydent przez konsekwentną, czasami trudną pracę znajduje się w tej drugiej" - stwierdziła Trzaska-Wieczorek. "Nie wolno obrażać polskich obywateli. Obawiam się jednak, że te słowa są opinią samego prezydenta, zgodnie z zasadą "jaki pan, taki kram" - mówi "Codziennej" ks. Isakowicz-Zaleski. Zapowiada, że w związku ze "skandaliczną" jego zdaniem wypowiedzią Trzaski-Wieczorek wyśle list do prezydenta Bronisława Komorowskiego, w którym będzie domagał się wyjaśnienia sytuacji. "Codzienna" przypomina, że ks. Isakowicz- -Zaleski to jedna z niewielu osób, które niezależnie od sytuacji politycznej w naszym kraju głośno upominają się o upamiętnienie ofiar ludobójstwa sprzed 70 lat. Był również organizatorem społecznych obchodów Wołynia, w których nikt z oficjalnych władz nie wziął udziału.