Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Fanaberie bogaczy

"To, co robię to świadoma kalkulacja, a nie bezmyślne ryzyko. Żadnych przypadkowych decyzji" - mówi jeden z najbogatszych Polaków, rajdowiec z zamiłowania Michał Sułowow. Do niedawna podobną filozofię życiową wyznawał ekscentryczny amerykański miliarder Steve Fossett. Dopiero jego tajemnicze zaginięcie (i prawdopodobna śmierć) postawiły przed nami ważkie pytanie, czy takie ryzyko popłaca?! Czy to sposób na życie bogaczy, czy jak twierdzą złośliwi, kolejna ich fanaberia?

/AFP

Chasing the Wind

63-letni Steve Fossett - amerykański potentat finansowy zapłacił najwyższą cenę za podejmowane ryzyko - zginął w wypadku lotniczym w Nevadzie. Miał wszystko: szczęśliwą rodzinę, nieprzyzwoicie pokaźny stan konta i posiadłości, o których przeciętny śmiertelnik może tylko pomarzyć. Miał też jeden poważny problem ze sobą - szybko się nudził.

Już za młodu nie stronił od przygód: "Gdy miałem 12 lat, wraz z kolegami z drużyny skautowej zdobyliśmy stromy szczyt. Potem moja historia potoczyła się sama. Po prostu znajdowałem wyższe góry i bardziej strome zbocza do zdobycia" - pisze w swojej autobiografii "Chasing the Wind". Nie zawsze podejmował słuszne decyzje - zdarzały mu się bolesne potknięcia. Dwuktrotnie stracił wszystkie oszczędności. Swój pierwszy milion zarobił na giełdzie w wieku 33 lat, handlując nasionami soi.

Rekordowa kolekcja

Lista jego osiągnięć jest imponująco długa. Jak wyliczył brytyjski "The Telegraph" Fossett pobił 116 różnych rekordów, w pięciu dyscyplinach sportu m.in. w 2001 r. przepłynął katamaranem z Nowego Jorku do Anglii w cztery dni i 17 godzin, przeleciał szybowcem za jednym zamachem 2192 kilometry oraz ustanowił światowy rekord prędkości zeppelina (111,8 km/h). Zdarzyło mu się również najszybciej przelecieć nad Stanami Zjednoczonymi samolotem nieponaddźwiękowym zarówno ze wschodu na zachód, jak i z zachodu na wschód. Jego stronę internetową www.virginatlanticglobalflyer.com w chwili gdy okrążał samolotem Ziemię odwiedziło 76 milionów internautów (podróż trwała 67 godzin).

Fossett zdobył też wszystkie ośmiotysięczniki (z wyjątkiem Mont Everestu pomimo dwóch podejmowanych prób), przepłynął kanał La Manche, uczestniczył w rajdzie Paryż - Dakar i w morderczym 24-godzinnym wyścigu Le Mans. Zaliczył też wyścigi zaprzęgów na Alasce. W księdze rekordów Guinessa zapisał się nieprawdopodobnym wyczynem - został pierwszym w historii człowiekiem, któremu udała się samotna podróż balonem dookoła ziemi.

Chłodna kalkulacja

Amerykanin nie miał jednak duszy szaleńca. Chłodna kalkulacja i precyzja działań - to był jego klucz do sukcesu. Cenił sobie profesjonalizm. Jako absolwent prestiżowego Uniwersytetu Stanforda każdą wyprawę rozpracowywał w najdrobniejszych szczegółach. Pod uwagę brał rozmaite warianty, na wstępie eliminował niepotrzebne ryzyko.

"Gdy podczas rejsu balonem miał wylądować na jednej z wysp Pacyfiku, potrafił godzinami badać jej florę oraz faunę. Kiedy okazało się, że żyjące tam albatrosy mogą uszkodzić balon, szukał innego miejsca" - opowiada w rozmowie z agencją AP Jeff Stolzer, rzecznik nowojorskiego klubu podróżników, którego Fossett był członkiem. Jak na ironię udało mu się przetrwać najbardziej ekstremalne wyprawy - zabójczy dla niego okazał się rutynowy lot awionetką.

Polska szkoła jazdy

Kielczanin Michał Sułowow twardo stąpa po ziemi. Wie, że nie jest geniuszem, choć ma prostą receptę na sukces: "Zarówno w sporcie jak i w biznesie za najważniejsze uważam absolutne zrozumienie reguł gry - tłumaczy w wywiadzie dla magazynu "Auto Motor Sport". Na co dzień nie pozwala sobie na "nicnierobienie" i chwile słabości. Jak mówi: "Jestem jak Express, który nie zatrzymuje się na małych stacyjkach".

Sułowow przerażony jest młodymi kierowcami, dla których liczy się tylko wysokość kontraktu. Irytuje go, że ci nie chcą się uczyć i powoli doskonalić swój warsztat. Nie zdają sobie sprawy, że "wielki biznes to kilkanaście godzin na dobę" - zwierza się Sułowow. Doświadczenie nauczyło go, że na sukces potrzeba czasu i wiedzy. Sam z wykształcenia jest inżynierem mechanikiem (laureatem olimpiady fizycznej), od podstaw umie złożyć samochód. Wie co do czego służy i jak powinno ze sobą współgrać.

Docenia wartość rywalizacji sportowej, która przekłada się na dobre wyniki w biznesie. Uczy gry zespołowej i odpowiedzialności. Przed laty grał też w koszykówkę. Do dziś posiada żelazną kondycję, która przydaje mu się w biznesie: "Wyczynowe inwestowanie na giełdzie to też bardzo wyczerpujący sport" - twierdzi.

No limits

Sułowowa nie bardzo podnieca fakt, że od lat gości w prestiżowym rankingu Forbesa z majątkiem szacowanym na blisko 2,5 miliarda dolarów (w 2007 roku znalazł się na 407 miejscu na światowej liście, dla porównania majątek Billa Gatesa szacuje się na 56 miliardów dolarów). Bardziej cieszy go tegoroczny tytuł wicemistrza Europy w rajdach samochodowych (wraz z pilotem Maciejem Baranem).

Polski rajdowiec poważnie traktuje to, co robi. Swojego ścigania nie traktuje, jako kolejnej fanaberii. Kocha współzawodnictwo i, jak twierdzi, umie przegrywać: -Umiem "profesjonalnie" przegrywać. To bardzo cenna i nieczęsta umiejętność.- Nie igra z losem, choć czasem trudno zachować mu zimną krew. Strategiczne decyzje zawsze podejmuje sam. Osobiście też dobiera sobie współpracowników. Do działania nakręca go adrenalina. Stąd bierze się jego apetyt na intensywne życie. Bo nie znosi limitów, zwłaszcza wiekowych: "Limitem nie jest wiek, ale brak wiedzy i kwalifikacji" - mówi otwarcie.

Tomek Kurkowski

Link Polska

Zobacz także