Dręczył Blaira i Browna, a teraz zepsuje wesele?
Pacyfista Brian Haw, koczujący na placu przylegającym do opactwa Westminsteru, najpierw w proteście przeciwko sankcjom wobec Iraku, a następnie przeciw wojnie, może zepsuć zdjęcia ze ślubu księcia Williama z Kate Middleton.
Burmistrz Londynu Boris Johnson wystąpi do sądu wysokiej instancji z wnioskiem o usunięcie Briana Hawa oraz protestującej wraz z nim aktywistki ruchu pokojowego Barbary Tucker z okolic opactwa, by nie wpadli oni w obiektyw czyjejś kamery i nie popsuli ogólnie podniosłego wrażenia - donosi "Sunday Times".
Wcześniejsze próby usunięcia 61-letniego Hawa, który rozbił namiot na trawniku położonym na wprost wjazdu do podziemnego parkingu, obok budynku parlamentu, zakończyły się niepowodzeniem. Jak dotąd, Hawa, który protestuje od 9 lat, udało się zmusić jedynie do zmniejszenia liczby eksponowanych przez niego drastycznych antywojennych plakatów.
"Haw dręczył Tony'ego Blaira i prowokował Gordona Browna, a obecnie może przyjść bez zaproszenia na królewski ślub" - napisał "Sunday Times".
Osobnym problemem jest usunięcie sąsiadów Hawa koczujących obok, w namiotowym miasteczku zwanym również Wioską Demokracji. Są wśród nich bezdomni, anarchiści, przeciwnicy wojny w Afganistanie i globalnego ocieplenia. Ich eksmisją mają się zająć władze gminy Westminster.
W maju ubiegłego roku sąd nakazał im opuszczenie placu przed parlamentem, uznając, że jego dysponentem jest - w imieniu monarchy - burmistrz Londynu, ale namiotowe miasteczko przeniosło się kilkadziesiąt metrów dalej i jest rozbite teraz na chodniku.
Samochód, którym 29 kwietnia Middleton ma przyjechać do opactwa w towarzystwie ojca, będzie przejeżdżał wzdłuż namiotowego koczowiska. Po ślubie, w otwartej karocy para książęca ma objechać plac dookoła, jadąc do Pałacu Buckingham.
Według gazety, premiera Davida Camerona niepokoi perspektywa sfilmowania przez stacje telewizyjne z całego świata Hawa i odciągnięcia uwagi od wielkiego wydarzenia. Ślub wnuka Elżbiety II pomyślany jest nie tylko jako wizytówka turystycznych atrakcji kraju, ale także jako rodzaj preludium przed olimpiadą w brytyjskiej metropolii w 2012 roku.
Haw, rozwiedziony ojciec siedmiorga dzieci z Redditch, w Worcestershire, przebywa obecnie w Niemczech, gdzie leczy się na raka.
W przeszłości podejmowane na drodze prawnej próby zmuszenia go zaprzestania protestu spełzły na niczym.
- Gdyby władze Chin usuwały protestujących z jakiegoś miejsca, by nie przeszkadzali przygotowaniom do olimpiady, to podniósłby się międzynarodowy rwetes - mówi adwokat Paul Ridge.
- Plac przed parlamentem jest światowym dziedzictwem, a mimo to władze miejskie nie mają na nim niczego do powiedzenia. 9 lat to dość, by wyrazić sprzeciw (wobec wojny). Niewykluczone, że w przypadku królewskiego ślubu nie obejdzie się bez nadzwyczajnych decyzji parlamentu - mówi przewodniczący Rady Miejskiej Westminsteru Colin Barrow.
- Życzę Williamowi i Kate wszelkiej pomyślności. Przy tych wszystkich wojnach i przemocy w świecie każdy łaknie odrobiny romansu i happy endu, ale jeśli chodzi o nas, to nie ruszamy się stąd tylko dlatego, że ma się odbyć ślub - powiedziała Maria Gallastegui, która w Wiosce Demokracji mieszka od 5 lat.
INTERIA.PL/PAP