Dotkliwa porażka w bastionach. Ciemne chmury nad brytyjskim premierem
Wybory uzupełniające w Wielkiej Brytanii wygrali przedstawiciele Partii Pracy. To znak ostrzegawczy dla rządzących konserwatystów. Polegli w miejscach, które określano za ich bastiony. - Torysi ponieśli porażkę - ogłosił przewodniczący Partii Pracy Keir Starmer. Część członków Partii Konserwatywnej żąda stanowczych działań od Rishiego Sunaka.

Rządzący w Wielkiej Brytanii stracili dwa miejsca w parlamencie na rzecz głównego rywala. Kandydaci Partii Pracy okazali się najlepsi w wyborach uzupełniających w Wellingborough i Kingswood. To znak ostrzegawczy dla ugrupowania Rishiego Sunaka przed zbliżającym się wyborami ogólnokrajowymi.
Porażka jest tym dotkliwsza, ponieważ wymienione okręgi wyborcze określano jako bastiony konserwatystów. Co więcej, w obu miejscach bardzo dobry wynik uzyskali kandydaci z Partii Reform.
- Teraz na poważnie wkroczyła ona w bitwę wyborczą - mówił o sukcesie tzw. trzeciej partii ekspert ds. sondaży John Curtice. Zaznaczył, że ostateczny rezultat "potencjalnie zwiększa trudność konserwatystów" w nadchodzącej elekcji parlamentarnej.
Wielka Brytania. Sukces Partii Pracy, wygrali wybory
Sukces odtrąbił przewodniczący labourzystów Keir Stamer. - Wygrywając w tych bastionach torysów, możemy śmiało powiedzieć, że Partia Pracy ponownie służy ludziom pracy i będziemy niestrudzenie działać, aby to zapewnić - zapewnił.
Jeśli ogólnokrajowe sondaże utrzymają się, to właśnie Stamer może wkrótce przejąć funkcję premiera. Nad Rishim Sunakiem zgromadziły się ciemne chmury. Część członków Partii Konserwatywnej domaga się stanowczych działań.
Chodzi m.in. o zmianę strategii i zaakcentowanie bardziej konserwatywnego programu. Szef rządu dotychczas przedstawiał się jako "śmiały reformator i stabilny technokrata".
Wyborcy odchodzą od Partii Konserwatywnej
Taka polityka doprowadziła do odejścia części zwolenników rządzących. Inni - zniechęceni polityką konserwatystów - zostali w domach. Świadczy o tym niska frekwencja wyborów uzupełniających. - Wielu byłych wyborców Partii Konserwatywnej przeszło bezpośrednio na stronę zmienionej Partii Pracy - wskazywał Keir Stamer.
O dziwo, wtórował mu przewodniczący konserwatystów Richard Holden. W wywiadzie dla Times Radio przyznał, że konkurenci przedstawiają się społeczeństwu jako więksi reformatorzy. Zarazem próbował bronić swoje ugrupowanie.
- Nie sądzę, że są tak duże przepływy poparcia na stronę Partii Pracy. (...) Myślę, że widzimy wyborców konserwatywnych, którzy na tym etapie nie są skłonni nas opuścić i wspierają rząd - zaznaczył.
Źródło: Reuters, Times Radio
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!