Czemu Szwedzi w Malmö nie mówią po arabsku?
W szwedzkim mieście Malmö imigranci stanowią już jedną trzecią z 280 tysięcy mieszkańców - piszą Lidove Noviny.
Pochodzą z Ameryki Południowej, Iranu, Afganistanu, a ostatnio z Iraku. Często przyjeżdżają do Szwecji z powodów politycznych, nie zawsze przywodzi ich do tego skandynawskiego kraju chęć pracy i zarobku. Co ich charakteryzuje - niechętnie się integrują.
- Kiedy zaczynałem interes w 1982 roku, sprzedawali tutaj tylko Szwedzi - mówi Alf Hollsten, właściciel sklepu kosmetycznego w centrum handlowym w Malmö. - Teraz zostało nas dwóch, a klienci często się dziwią, że nie mówimy po arabsku. Problem w tym - ciągnie - że oni tutaj żyją dokładnie tak, jak żyli u siebie: nie mają pracy i jej nie szukają.
Bejzat Bacirov, szef miejskiego centrum islamskiego, twierdzi, że największym wrogiem integracji są anteny satelitarne. Dzięki nim dzieci imigrantów funkcjonują w wirtualnym do pewnego stopnia świecie, koncentrującym się wokół spraw kraju rodziców, w którym nigdy zresztą nie były. W Malmö kobiety w czarczafach są codziennym widokiem.
Malmö jest byłym miastem przemysłowym, w którym w ciągu ostatnich kilkunastu lat upadło wiele zakładów, które były tradycyjnym miejscem zatrudnienia mieszkańców. W efekcie - wielu imigrantów nie ma gdzie szukać miejsca zatrudnienia, ale - niestety - wielu z nich też niespecjalnie go szuka. Dzieci imigrantów przez większość życia widzą swoich rodziców bez pracy, stan taki wydaje się zatem naturalny i - później, w dorosłym życiu - niechętnie podejmują zatrudnienie.
Na podstawie "Lidovych Novin"