Kibangou jest wykształconym we Wrocławiu inżynierem, a dziś mieszkającym pod Oławą lokalnym działaczem SLD. W Polsce mieszka od ponad ćwierć wieku. Pochodzi z konserwatywnej kongijskiej rodziny polityków. Jego ojciec nie dość, że był prawicowcem, to do tego politykiem związanym z kolonialną administracją francuską. Ale Kibangou to zadeklarowany lewicowiec, i to niekiedy w bardzo polskim wydaniu. W jednym z wywiadów wychwalał generała Jaruzelskiego. Z drugiej strony deklaruje, że jest chrześcijaninem. - Oczywistą oczywistością jest, że także wierzący może zapisać się do tej partii. Wbrew sugestiom niektórych nasz statut tego nie zabrania - broni w "Polsce" Sojuszu. Patrick Kibangou, który zna siedem języków, trzy europejskie i cztery afrykańskie, w europarlamencie chciałby pracować na rzecz tego, by stworzyć naszej gospodarce możliwości rozwoju także przez współpracę gospodarczą z Afryką - m.in. w oparciu o instytucje UE, choćby poprzez udział naszych firm w realizacji projektów finansowanych przez różne fundusze unijne związane z pomocą dla krajów ACP, tj. Afryki, Karaibów i Pacyfiku. Gdyby Kibangou dostał się do PE, to byłby pierwszym polskim czarnoskórym europosłem. Do tej pory żaden pochodzący z Afryki Polak nie odegrał istotniejszej roli w naszym życiu politycznym.