Co by było, gdyby bolszewicy wygrali w 1920?
I czy polskie zwycięstwo to zasługa dowódców i żołnierzy, czy raczej przypadek? Rozmowa portalu INTERIA.PL z prof. Mieczysławem Smoleniem, historykiem, kierownikiem Zakładu Historii i Myśli Politycznej Rosji w Instytucie Rosji i Europy Wschodniej UJ. Prof. Smoleń jest specjalistą w zakresie historii Rosji XIX i XX wieku i autorem książki o historii ZSRR.
Na ile zwycięstwo Polaków w bitwie warszawskiej było wynikiem polskiego kunsztu strategicznego i bojowego, a na ile dziełem przypadku?
Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Było w tym trochę przypadku również.
Zdobyta bolszewicka radiostacja? (polskie wojsko zdobyło bolszewicką radiostację i zagłuszało - nadając non-stop teksty Pisma Świętego - rozkazy rosyjskiego dowództwa)
Na przykład. Nasz wywiad w ogóle dobrze działał w tym czasie i miał dobre informacje na temat ruchów wojsk bolszewickich.
Czy kwestia przypadku była decydująca?
Nie powiedziałbym, że decydująca. Decydującą rolę odegrały tu przygotowania. Dokonane przez Józefa Piłsudskiego, ale wielu dostrzega też dużą rolę generała Weyganda. Niektórzy przypisują mu wręcz autorstwo tego planu strategicznego, który uratował Warszawę.
Na ile ci, którzy tak twierdzą mają rację?
Trudno powiedzieć. To jest sprawa nierozstrzygnięta, ale mnie się wydaje, że tutaj Weygand sprawował raczej funkcję doradczą. I nie miał decydującego wpływu na decyzje głównodowodzącego - marszałka Piłsudskiego. Myślę, że tu jednak zadecydowały kwestie związane z osobistym talentem dowódczym Piłsudskiego.
Ale także niektóre działania polskich władz - przeprowadzone z inicjatywy Piłsudskiego - które doprowadziły do wzrostu poparcia dla polskiej sprawy pośród robotników i chłopów, wśród których - proszę zauważyć - działali przecież bolszewiccy agitatorzy i bolszewicka propaganda.
Czy ze strony polskiej mieliśmy więc do czynienia wyłącznie z negatywną propagandą antybolszewicką? Straszeniem złym bolszewikiem i to wszystko?
Nie. To nie była kwestia propagandy, tylko podjęcia określonych działań, które znalazły wyraz w ustawach. Mianowicie chodzi o reformę rolną. Trudno, co prawda, nazwać ją reformą w pełnym tego słowa znaczeniu. Była to raczej skierowana do chłopstwa obietnica, która miała ułatwić im gospodarowanie i późniejszą sprzedaż produktów rolnych. Robotnikom również obiecano pewne ulgi o charakterze socjalnym.
Ale oczywiście była też kwestia mentalności i pewnej antybolszewickiej propagandy.
Jakie jeszcze inne kwestie przyczyniły się do polskiego zwycięstwa?
Trzeba wiedzieć, że pomimo tego, że głównodowodzącym bolszewickim był wówczas Michaił Tuchaczewski, jeszcze nie generał, to front był podzielony na dwie części. Północno-zachodnią część, którą bezpośrednio dowodził właśnie Tuchaczewski, i południowo-zachodnią, którą dowodził Jegorow.
I tam, na południu, jako komisarz polityczny działał Stalin. Komisarze polityczni pełnili wówczas ważną rolę w wojsku bolszewickim, dowodzonym przecież w znacznym stopniu przez carskich oficerów: pilnowali, by nie zrodziła się tam żadna antyrewolucja.
I gdy wojska Tuchaczewskiego zaczęły odczuwać pierwsze trudności i opór polskiej ludności, Tuchaczewski specjalnym rozkazem skierowanym do Jegorowa chciał wymusić na nim, by pierwsza armia konna Budionnego i inne siły udzieliły wsparcia Tuchaczewskiemu. Jednak Stalin jako komisarz polityczny na to się nie zgodził.
Dlaczego?
Po pierwsze dlatego, że uznał, że siły Tuchaczewskiego są na tyle liczne, by poradzić sobie z Polakami, jak mu się wydawało wówczas - słabymi. Po drugie jednak dlatego, że w tym samym czasie na Węgrzech trwała komunistyczna rewolucja Beli Kuna.
Stalin myślał o skierowaniu wojsk Budionnego na nizinę Panońską, na Budapeszt, by tę rewolucję wesprzeć. Tyle, że zanim bolszewicy dotarli do Budapesztu, rebelia Kuna poniosła klęskę.
Czyli można powiedzieć, że węgierska rewolucja Beli Kuna uratowała Polskę?
Można powiedzieć, że w jakimś stopniu się do tego przyczyniła.
A czy armia bolszewicka naprawdę była w 1920-tym roku zdolna "po trupie pańskiej Polski" ponieść rewolucję na zachód?
Mówi się, że bitwa warszawska była jedną z najważniejszych bitew świata, tyle, że mieszkańcy Zachodu nie zdają sobie z tego sprawy. Ze strony rosyjskiej była to koncepcja permanentnej rewolucji. Uważano, że to, co stało się w Rosji w 1918 i 1917 roku jest tylko językiem spustowym do uruchomienia podobnych procesów na całym świecie.
Okazało się jednak, że Rosja bolszewicka nie była zdolna. Zresztą - spójrzmy na kontekst wewnętrzny. Rosja bolszewicka była na to za słaba. Toczyła się wojna domowa. Był to, co prawda, okres, kiedy siły białych ponosiły klęskę za klęską, ale nadal toczyły się walki z oddziałami generała Wrangla.
Warto wspomnieć o "białych" państewkach na Syberii...
To jednak nieco inna sprawa. Ale fakt, tam wojna dogasała jeszcze parę ładnych lat.
A co by się stało, gdyby bolszewicy jednak wygrali pod Warszawą?
No cóż, w zdobytym przez bolszewików Białymstoku zawiązał się tak zwany Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski. Z Dzierżyńskim, Marchlewskim, Konem, Unszlichtem. To miał być zalążek przyszłego komunistycznego rządu polskiego, ale wtedy nie mówiono, czy miała to być kolejna republika radziecka, czy zależne od władzy bolszewickiej formalnie niepodległe państwo buforowe.
Trzeba także wziąć pod uwagę wątek niemiecki. Tam w niektórych regionach trwała komunistyczna rewolucja. Związek Spartakusa, działalność Róży Luksemburg, Karola Liebknechta. To byli działacze, którzy mieli naprawdę duże poparcie w Niemczech, zarówno wśród proletariatu, jak i inteligencji. Bolszewicy chcieli te ruchy wesprzeć.
Ale w tym czasie rewolucja w Niemczech już dogasała.
To prawda... zaraz po zakończeniu I wojny światowej Niemcy były co prawda bardzo osłabione, w chaosie, po trudnych zobowiązaniach nałożonych na nich przez Traktat Wersalski. Na dłuższą metę jednak rewolucja w Niemczech nie miała warunków do przetrwania.
Ile więc bolszewicy naprawdę mieli szansę ugrać? Jaka była realna bolszewicka opcja maksimum, biorąc pod uwagę ich ówczesną sytuację geopolityczną, ich możliwości gospodarcze i militarne?
Zarówno w Niemczech, jak i we Francji ruchy rewolucyjne były silne. W Moskwie istniały rzeczywiście nadzieje na to, że idea eksportu rewolucji zostanie tam podniesiona.
Komuniści byli silni zresztą także we Włoszech, w Hiszpanii. Istniał Komintern - z centralą w Moskwie, ale z silnymi strukturami na Zachodzie. Nawet w Stanach Zjednoczonych, nawet w Indiach!
Bolszewicy z Leninem na czele uważali, że uzależnienie w jakiejś formie Dehli - a podejmowano takie próby - osłabi Imperium Brytyjskie. Choć raczej nie myślano o samej Wielkiej Brytanii, bo to była inna sprawa, specyficzne położenie geopolityczne, specyficzna sytuacja - było to w końcu jedne z największych imperiów świata, wzmocnione po I wojnie.
W każdym razie koncepcja ta upadła w 1920 roku w Polsce.
To były plany. Ale co mogli ugrać w rzeczywistości?
Wtedy - nic. Ich gospodarka nie istniała. Potencjał militarny był to potencjał przestarzały. Tylko dzięki zbiegowi okoliczności udało im się zwyciężyć w wojnie domowej: nie było zgody pomiędzy białymi, a poza tym bolszewicy opanowali tereny dawnego Wielkiego Księstwa Moskiewskiego: najlepiej skomunikowanego centrum Rosji. Stamtąd wychodziły promieniście szlaki żelazne, a pamiętajmy, że tamten konflikt toczył się głównie wzdłuż szlaków kolejowych.
I jeszcze słynny zarzut Wrangla wobec Piłsudskiego, że to brak jego pomocy białym doprowadził do zwycięstwa bolszewików.
Myślę, że z pomocą Piłsudskiego wojna domowa w Rosji mogłaby wyglądać inaczej. Może wojna domowa potoczyła by się dłużej. No, ale niestety biali generałowie stali na straży niepodzielności imperium w granicach z 1914 roku. Piłsudski naprawdę był w delikatnej sytuacji...
Rozmawiał: Ziemowit Szczerek