Do zdarzenia doszło 18 grudnia podczas lotu z Hawajów do San Francisco, jednak amerykańska Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) dowiedziała się o incydencie dopiero po dwóch miesiącach. Rada po przeanalizowaniu zdarzenia opublikowała raport. O niepokojącej sytuacji poinformowali sami piloci, lecz po tak długim czasie dane z czarnej skrzynki nie były już dostępne. Konieczne było zatem śledztwo na podstawie oświadczeń załogi i innych zeznań. Samolot spadł nagle o 412 metrów. Powodem okazało się nieporozumienie Według informacji przekazanych przez portal telewizji CBS News na pokładzie samolotu przebywało 271 pasażerów i 10 członków załogi. Podczas startu na Hawajach padał ulewny deszcz, ale mimo to proces wznoszenia przebiegał zgodnie z planem. Z uwagi na lekkie wahania prędkości i turbulencje kapitan lotu poprosił drugiego pilota o przestawienie klap o pięć jednostek. Raport NTBS wykazał, że to właśnie wtedy doszło do błędu, ponieważ doszło do nieporozumienia - drugi pilot usłyszał liczbę "15". Boeing 777 linii lotniczych United Airlines znajdował się wówczas na wysokości około 640 metrów. Po niewłaściwym ustawieniu klap maszyna nagle spadła o 412 metrów - do poziomu 228 metrów - co trwało od trzech do pięciu sekund. Systemy ostrzegania nagle zawyły charakterystycznym sygnałem "pull up", oznaczające niebezpieczeństwo kolizji z ziemią - zeznali piloci. Według raportu NTSB załoga szybko zareagowała i bezpiecznie kontynuowała lot do Kalifornii. Chwile grozy na pokładzie. "Dziób maszyny podniósł się dramatycznie" CBS News dotarł również do jednego z pasażerów, który wspomniał chwile grozy na pokładzie. "Wystartowaliśmy z normalną prędkością wznoszenia, gdy nagle dziób maszyny podniósł się dramatycznie" - powiedział Rod Williams, który leciał wraz z żoną i dwójką małych dzieci. Dodał, że po chwili nastąpiło "bardzo drastyczne zejście". Mężczyzna wyznał również, że inni pasażerowie zaczęli nagle krzyczeć, ale nikomu nic się nie stało, dzięki zachowaniu środków bezpieczeństwa. Do raportu odniosły się również linie United Airlines. Rzecznik przewoźnika przekazał po incydencie linie ściśle współpracowały z Federalną Administracją Lotnictwa, ponieważ "nie ma nic ważniejszego niż bezpieczeństwo naszej załogi i klientów". "Wyciągamy wnioski z tego lotu, aby przeprowadzić szkolenie wszystkich pilotów United Airlines" - powiedział rzecznik i dodał, że obaj kapitanowie również przeszli dodatkowe kursy i wciąż latają dla przewoźnika. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!