Chaos na ulicach, szalejące ceny i zamęt nawet w kostnicach. RPA walczy o przetrwanie

Oprac.: Krystyna Opozda
- Na końcu tunelu jest światło pociągu, który jedzie wprost na nas - mówią mieszkańcy Republiki Południowej Afryki (RPA). Wszystko przez coraz trudniejsze do opanowania przerwy w dostawach prądu, które paraliżują kraj. Nie działają biznesy, kostnice nie nadążają z usuwaniem rozkładających się zwłok, wyłączająca się nagle sygnalizacja świetlna powoduje drogowy chaos i wypadki, a ceny szybują do gigantycznych kwot.

O sytuacji w RPA czytamy w reportażu zamieszczonym na stronie CNN. Ponura rzeczywistość mieszkańców kraju może się skończyć ogłoszeniem klęski narodowej. Władze nie są już bowiem w stanie w pełni zapanować nad sytuacją.
Tak źle jeszcze nie było
Jak wynika z analiz, 2022 rok był rekordowy pod względem przerw w dostawach prądu. Było ich ponad dwukrotnie więcej niż w jakimkolwiek innym okresie, choć same przerwy w dostawach nie są nowością w tym kraju. Grozę budzi jednak coraz większa ich liczba. 2023 rok ma być pod tym względem jeszcze gorszy - czytamy.
Choć "przerwa w dostawie prądu" nie brzmi groźnie, jej częstotliwość i długotrwałe skutki są dramatyczne dla mieszkańców RPA. Redakcja CNN zebrała w swoim reportażu relacje ludzi, którzy mierzą się z sytuacją każdego dnia. - Na końcu tunelu jest światło pociągu, który jedzie wprost na nas - mówią z goryczą.
"Wypadki samochodowe, szalejący przestępcy, gnijące jedzenie, rozkładające się ciała, bankrutujące firmy i niedobory wody. Witamy w życiu podczas przerwy w dostawie prądu w RPA" - rozpoczyna swój reportaż CNN.
Walka o przetrwanie każdego dnia
Jak wynika z relacji mieszkańców, zakłady pogrzebowe zalecają chowanie swoich bliskich zmarłych w ekspresowym tempie. Kostnice nie są bowiem w stanie trzymać ciał zbyt długo, kiedy przerwa w dostawie prądu hamuje działanie chłodzenia w pomieszczeniu.
- Czasami nie da się nawet dokończyć gotowania - narzekają mieszkańcy. - Mam firmę sprzątającą, jestem uzależniona od działania wielu sprzętów na prąd. Zdarza się, że nie mogę wyjść z budynku, bo przez brak prądu nie działa mechanizm otwierający bramę - mówi CNN kolejna osoba.
Sytuacja wpływa tragicznie również na rolnictwo i hodowlę. W sieci krąży dramatyczny film, który pokazuje pracowników usuwających 50 tys. martwych brojlerów. Kurczaki udusiły się na fermie drobiu, kiedy przez brak prądu padł system wentylacyjny.
Rolnicy uzależnieni w swojej produkcji od prądu podkreślają, że nie są w stanie przerwać łańcucha wzrostów cen. Podobne problemy mają przedsiębiorcy, którzy niejednokrotnie są zmuszeni do wyrzucania gnijącego jedzenia, które psuje się przez ciągłe problemy z przechowywaniem. A to daje się we znaki obywatelom, którzy narzekają na galopujące ceny żywności.
Chaos na ulicach
Każda "ciemna godzina" to także wzrost przestępczości - drobne kradzieże i rozboje są na porządku dziennym. Spokoju nie ma nawet na drogach. Kiedy zaczyna brakować prądu i nie działa sygnalizacja - kierowcy operują w zupełnym chaosie, rośnie liczba wypadków.
Wina za taki stan kraju pada na rządzących i krajowego dostarczyciela energii - Eskom. W sprawie toczyło się nawet dochodzenie, które wykazało, że kilku byłych dyrektorów firmy powinno stanąć przed sądem. W tle znajdują się zarzuty o korupcję i niegospodarność.
Rząd zawiódł w kwestii budowy nowych elektrowni, które nadążyłyby za większym popytem. Przez dekady ignorowano ostrzeżenia o zbliżających się problemach z energią. Wykwalifikowani inżynierowie masowo opuszczają kraj, a mimo wydania gigantycznych środków na dwie nowe elektrownie węglowe, żadna z nich nie działa prawidłowo - podsumowuje CNN.
Starsza infrastruktura znajduje się w opłakanym stanie, a zapasy węgla i linie wysokiego napięcia prowadzące z kopalń do elektrowni są cyklicznie rozkradane - czytamy. Choć mieszkańcy kraju desperacko poszukują alternatywy dla pozyskiwania prądu, mierzą się z biurokracją i wysokimi cenami nowych rozwiązań. Jak sami przyznają, przed nimi rysuje się wyłącznie pesymistyczny scenariusz.